niedziela, 6 kwietnia 2014

Siedemnaście

Louis powoli wracał do formy. Wyniki badań były coraz lepsze. Lekarz pozwolił mu wrócić do domu. O przemęczaniu się i koncertach nie było jeszcze mowy. John był w stałym kontakcie z personelem medycznym i dostawał jasne wskazówki.
Zjawiłam się z Ines w domu chłopaków około godziny dziesiątej rano. Byłyśmy przekonane, że jeszcze śpią, a ich lodówka świeci pustkami. Zrobiłyśmy spore zakupy i wtargałyśmy je do mieszkania. Jak dobrze, że Nessie weszła w posiadanie kluczy. Po cichu rozpakowałyśmy torby. Przyjaciółka zaangażowała mnie w gotowanie. Tylko ja wiedziałam najlepiej, co będzie im smakowało. Byłam pod wrażeniem jej umiejętności kulinarnych. Menu wyglądało następująco: Niall- dużo naleśników z kremem budyniowym i dżemem truskawkowym oraz sok grejpfrutowy, Zayn- omlet z pomidorami, tosty i kawa, Liam- jajecznica z wędzonym łososiem i szczypiorkiem oraz kawa, Harry- jajka po florencku i sok pomarańczowy, Louis- tosty francuskie z ziołami i sok porzeczkowy.
Przez ten cały czas, gdy byłyśmy w kuchni, żaden z chłopaków nawet nie zorientował się, że ktoś jest w ich domu. Normalka. Spali tak głęboko, że huk po wystrzale z armat by ich nie obudził. Ness poszła, po Nialla, Zayna i Liama. Ucieszyli się na niezwykłe, domowe śniadanie. Usiedli przy stole i zaczęli jeść. Tymczasem brunetka poszła zanieść swojemu chłopakowi posiłek do łóżka. Zrobiłam to, co ona. Lou spał spokojnie, leżąc na plecach. Włosy miał uroczo zmierzwione, ręce rozłożone po bokach. Nie lubił specjalnie takiej pozycji podczas snu. Wolał spać zwinięty w kłębek, na boku. Póki, co nie mógł tak leżeć, ze względu na ranę po operacji. Postawiłam tacę na stoliku nocnym. Usiadłam na brzegu łóżka, tuż obok niego. Poprawiłam kosmyk włosów, który opadał mu na czoło.





- Lou, obudź się. Przyniosłam ci śniadanie – odezwałam się w końcu.
Po chwili ospale otworzył oczy. Dłuższy czas przyglądał mi się w milczeniu. Ucieszył się, że mnie widzi, ale wiedziałam, że nadal boli go rana. Opatrunek musiałam mu zmieniać codziennie rano. Nie należało to do najprzyjemniejszych zajęć. Pomogłam mu zjeść, a potem z pomocą Zayna i Harry’ego poszedł wziąć prysznic. Przyprowadzili go, położyli na łóżku i mogłam w spokoju zmienić gazę. Nie lubiłam tego robić, za bardzo go to bolało.
- Jak się czujesz?- Spytałam na koniec.
- Coraz lepiej. Dzięki mojej prywatnej pielęgniarce – uśmiechnął się szeroko.
- Humor ci wraca, to dobrze- zebrałam zużyte waciki i bandaże do jednorazówki.
- Za to tobie nie bardzo. Co się dzieje?- Zaniepokoił się.
- Cały czas męczy mnie to, co się stało między nami. Przepraszam, że cię nie posłuchałam… Gdybym bardziej na siebie uważała, Hailee byłaby z nami… - oczy mi się zaszkliły.
- Przestań tak mówić. Ja wcale tak nie uważam. Byłem rozgoryczony. Nie jesteś niczemu winna. Dziękuję Bogu, że uratowali ciebie. Nadal jest szansa na to, że stworzymy kiedyś rodzinę – głaskał mnie po dłoni.
- Naprawdę tak myślisz? Nie jesteś już zły?- Spojrzałam na niego jak przerażona dziewczynka.
- Naprawdę. Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nie chcę cię znowu stracić. Myślałem, że już nigdy nie wrócisz do Londynu. Wysyłałem ci nawet kwiaty, twoje ulubione, ale nie podpisywałem się. Ze strachu. Już nigdy więcej nie stchórzę, przysięgam.
- Cały czas zastanawiałam się, od kogo są. Nie przyszło mi do głowy, że to ty je wysyłasz. Dziękuję – pocałowałam go w policzek.
- Abby, powiedz mi. Jest chociażby cień szansy żebyśmy do siebie wrócili?- Spytał niepewnie.
- Wiesz… Kiedy Liam powiedział, że jesteś w szpitalu, serce mi stanęło. Potem, gdy lekarz mówił, że bez przeszczepu możesz umrzeć poczułam, że umrę razem z tobą. A teraz, gdy mam Cię zdrowego przy sobie, nie pozwolę ci odejść – przy ostatnim zdaniu patrzyłam mu prosto w oczy.
- Och, Abby, tak strasznie się za tobą stęskniłem… - pociągnął mnie delikatnie w swoją stronę.
Posłusznie położyłam się przy nim, z tej strony, gdzie nie miał rany i wtuliłam się w niego.
- Ja za tobą też Lou. Bardzo – w końcu poczułam się bezpiecznie i zamknęłam oczy.
- Ines Mario Rodrigez! Jak mogłaś?!- Krzyknął roześmiany Harry, gdy jedno jajko, za sprawą dziewczyny wylądowało na jego klatce piersiowej.
- Kiedy używasz mojego pełnego imienia i nazwiska, boję się jeszcze bardziej – śmiała się brunetka.
- Teraz musisz to zjeść ze mnie i to natychmiast – pogroził jej palcem.
- Jasne, chciałbyś – fuknęła ironicznie.
- Kara za bunt musi być – patrzył na nią wyczekująco.
Nieśmiało pochyliła się w stronę jego torsu, przymknęła oczy i koniuszkiem języka wsunęła sobie trochę jajka do ust. Kontakt jej języka z jego skórą, przyprawił go o dreszcze. Nigdy nie był z tak niesamowitą i delikatną dziewczyną. Bał się, że zrobi coś nie tak i ją spłoszy, a długo pracował na jej zaufanie.
Zrobiła to by w końcu trochę przełamać barierę fizyczną. Wiedziała, że to tylko żarty, ale przeszłość znacznie utrudniała jej zbliżyć się do niego tak jakby tego chciała. Czuła, że on jej nie skrzywdzi, ale za każdym razem, gdy wsuwał jej dłoń pod bluzkę albo całował po dekolcie, przed oczami miała ojczyma. Nie chciała żeby pomyślał, że jej na nim nie zależy. Martwiła się, że prędzej czy później ją zostawi, bo jest najzwyczajniej w świecie facetem, który potrzebuje seksu. Jak każdy człowiek. Harry widząc ile te żarty ją kosztują podniósł się do pozycji siedzącej, serwetką pozbył się jajka z klatki piersiowej i przytulił dziewczynę do siebie, po czym czule pocałował w usta.
- Chciałbym wiedzieć, co tak skrzętnie przede mną ukrywasz w tej swojej pięknej główce – próbował ją prześwietlić wzrokiem.
- Może kiedyś ci powiem, muszę iść.
- Gdzie?
- Póki nie mam dużych zleceń z firmy, pracuję w Starbucksie. Fajna praca – uśmiechnęła się.
- O której cię odebrać?
- Około dwudziestej. Może być?
- Idealnie. To leć kwiatuszku – puścił do niej zalotnie oczko, gdy wstawała.
- Jesteś absolutnie całuśny – pocałowała go i wyszła.


Ines pracowała w kawiarni niedaleko parku. Lubiła tę pracę. Do wszystkiego się przykładała, oswajała się z ludźmi. Była promienna i uśmiechnięta, przez co klienci chętniej przychodzili i dostawała większe napiwki. Nigdy nie chciała nadużywać mojej gościnności i hojności. Chciała, chociaż w części zarabiać na siebie. Zawsze była samodzielna. Gotowała lepiej ode mnie, wyglądała lepiej ode mnie, była ładniejsza i szczuplejsza niż ja, znała pięć języków obcych: angielski, hiszpański, niemiecki, włoski i francuski, podczas gdy ja znałam tylko trzy: angielski, hiszpański i włoski.
Była w każdej dziedzinie lepsza niż ja i miała tak mało wiary w siebie. Śpiewać i tańczyć też by mogła, ale się wstydzi. Była strasznie nieśmiała, wcale niepotrzebnie. Po ośmiu godzinach pracy, razem z koleżanką zaczęła sprzątać lokal i na koniec zamknęły go na wszystkie spusty. Pożegnały się, a Ines przeszła na drugą stronę ulicy, do parku, usiąść na ławce i poczekać na Harry’ego. Wyciągnęła z torebki swój telefon i z uśmiechem patrzyła na zdjęcie znajdujące się na wyświetlaczu. Przedstawiało ono śpiącego Stylesa. Uwielbiała to zdjęcie. Czuła, że się w nim zakochuje. Miała nadzieję, że on podziela jej uczucia, mimo, że jej o tym nie mówi. To oczywiste, że miała wątpliwości. Harry był smakowitym kąskiem dla milionów dziewczyn na ziemi, sam też wielokrotnie wdawał się w krótkie, nic nieznaczące romanse. Wierzyła jednak, że będzie tą, która zatrzyma go przy sobie na stałe.
Nieustannie patrzyła na zegarek. Hazza zawsze się spóźniał. Zaczęła panikować, gdy zdała sobie sprawę, że jest coraz ciemniej a ona siedzi sama w parku. Usłyszała męski głos. Na pewno nie należał do loczka. Przez chwilę pomyślała o Ricku. Skarciła się za to od razu. Skąd miałby się tu wziąć? Uwolniła się już od tej historii.
Znieruchomiała, gdy tajemnicza postać zbliżyła się i usiadła obok niej. Udawała niewzruszoną. Nawet nie drgnęła. Serce jej zamarło, gdy usłyszała lekko zachrypnięte:

- Cześć mała, tęskniłaś?

_______________________________________________________________________________________________
Hejka :) Co Wy na to? Kto pojawił się w życiu Ines? Czy to będzie coś złego czy dobrego? Mam nadzieję, że kolejne odcinki Wam się spodobają, bo pierwsza część zakończy się niebawem :)
Całuję <3

6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Louis stopniowo wraca do siebie. Oczywiście wiadomo, że minie jeszcze sporo czasu, zanim całkowicie wyzdrowieje, ale najważniejsze, że lekarze wypuścili go do domu - moim zdaniem człowiekowi poprawia się najszybciej, kiedy jest w otoczeniu swoich bliskich. Robienie śniadania przez dziewczyny było totalnie urocze! Ale zdecydowanie jeszcze bardziej podobała mi się rozmowa między Abigail a Louisem. Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśnili. Ja sama zdołałam już wybaczyć Lou, chociaż wcześniej jego słowa autentycznie mnie zabolały i go skreśliłam, tak teraz rozumiem, że za bardzo dał ponieść się emocjom. W sumie każdemu się to zdarza i Abby również to zrozumiała. Naprawdę mam nadzieję, że teraz będą razem szczęśliwi, w końcu już tyle przeszli...
    Kocham Ines i Harry'ego jako parę! Harry tak delikatnie się z nią obchodzi, widać, że bardzo mu zależy na rozwoju tego związku, zaś Ines jest słodka, kiedy uświadamia sobie, co czuje do chłopaka. Tylko martwi mnie ta jej przeszłość. Po tym, jak reaguje na dotyk Stylesa oraz kiedy wspomniała ojczyma zorientowałam się, że to był jakiś cholerny dupek, który ją molestował. Nic dziwnego, że teraz ma problemy z bliskością fizyczną, ale może z czasem się przełamie. Tak przynajmniej sobie pomyślałam, dopóki nie doszło do sytuacji z końca rozdziału. Czyżby ojczym Ines ją odnalazł? Cholera! Jeśli Harry nie pojawi się tam jak najszybciej, dziewczynie może stać się coś złego. Że też skończyłaś w takim momencie!
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak bardzo się cieszę, że Lou wraca już małymi kroczkami do siebie! Mam nadzieję, że z jego raną wszystko będzie w porządku, nie zainfekuje się czy coś no i w końcu się zagoi, a Tomlinson będzie mógł wreszcie spać w swojej ulubionej pozycji! Cieszę się również, że już na dobre pogodził się z Abby, wszystko sobie wyjaśnili i znowu są razem. Zasługują na szczęście i mam nadzieję, że jeszcze będą mieli szansę na założenie rodziny, jak wspomniał Louis.
    Widać, że Ines i Harry idealnie do siebie pasują, uwielbiam tę dwójkę. Styles powstrzymuje się od swoich popędów, bo naprawdę zależy mu na dziewczynie i mam nadzieję, że w końcu się do siebie zbliżą. Tylko jak teraz coś się stanie Ines przez tego "nieznajomego", to sama osobiście rozprawię się z Harrym, przysięgam. Więc Styles, rusz swój seksowny tyłek.
    Czekam na rozdział kolejny kochana, duuuuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam, ale nie mam teraz siły na komentarz, obiecuje to nadrobić xx
    :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo sie ciesze ze z Louisem jest coraz lepiej, ulzylo mi, ze nagle nie pojawily sie jakies przewroty lub powiklania. No i cale szczescie, ze wyjasnil sobie wszystko z Mią, awh oni sa tacy slodcy razem. Mam nadzieje ze szybko sie zejda i beda prawdziwa para. Uwielbiam Harry'ego i Ines, pasuja do siebie idealnie, mam tylko nadzieje ze Styles jej nie zrani, Ines jest zbyt dobra osoba i nie zasluguje na zlamane serce i inne okropienstwa. Omg kim jest ten czlowiek??? Mam nadzieje ze nie zrobi jej krzywdy. Czekam na nastepny i zycze weny! Greaseblow

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam! Wybacz, że tak długo się nie odzywałam, ale ostatnio miałam coraz mniej chęci do twittera i przede wszystkim do blogspota. Jednak wróciłam, i zaczęłam od czytania tego opowiadania. Dziękuję za poinformowanie mnie, tak btw.
    Cóż mogę napisać o rozdziale? C-U-D-O-W-N-Y! Wiesz, że kocham to opowiadanie, bo nie raz Ci o tym przypominałam. Kurczę, kochana, uwielbiam Twój styl pisania. Uwielbiam tę fabułę. Uwielbiam te postaci. Uwielbiam wszystko, co się tutaj znajduje i kropka no!
    Myślałam, że wyzionę ducha z nadmiaru podniecenia, kiedy zaczęłam czytać fragment, jak to Mia przynosi Louisowi śniadanie. Oni są tacy słodcy! Abby ma naprawdę wielkie serce i zdecydowanie kocha Louisa. Zakochałam się w tej parze. ''Szipuję'' to!
    Strasznie ucieszył mnie fakt, że już wszystko sobie wyjaśnili i mogą iść na przód. Rzecz jasna chcę, żeby do siebie wrócili, bo są dla siebie stworzeni, i tutaj nie ma co dyskutować, mam rację i kropka.
    Ines i Harry to moja druga ulubiona para w tym opowiadaniu. Uwielbiam charakter Ines, jest taka ciepła, zabawna, ma poczucie humoru, jest mądra i po prostu kocham jej osobowość. Pasują do siebie, jak najbardziej.
    Mam nadzieję, że będzie z tego coś większego. :)
    Zaciekawił mnie ostatni fragment. Ciekawe, kto to tam się pojawił i skąd Ines go zna. No kurczę, teraz trzeba czekać na osiemnastkę, żeby dostać odpowiedzi, więc uzbrajam się w cierpliwość i czekam.
    Życzę mnóstwo weny i czasu! :) Pozdrawiam gorąco!
    I PAMIĘTAJ: AJ LOF JU!

    Loss
    Ostatnie Spojrzenie

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana!

    Uf, ty to masz parę do pisania. Coś do pozazdroszczenia, na prawdę. Kiedy mnie się tempo tak pogorszyło, że żyję w strachu iż nie uda mi się w danym miesiącu czegoś napisać, ty po porstu piszesz jeden rozdział po drugim. I to na oba blogi! Niesamowite.

    Louis i Abby razem. OMG, so good to see it. W sensie: To prawda, że ciężkie przeżycia, zdarzenia zbliżają ludzi. Jeśli przechodzi sie z kimś piekło i to można resztę życia też z nim przejść, bo wie się, że zawsze będzie chronił Twoje plecy. To się podobno nazywa zaufanie, czy inny shit. Widać, że bohaterce bardzo zależy na chłopaku. Kiedy się kogoś kocha to tak już jest - to co dotyka jego dotyka ciebie. Tym razem nie powiem, że to cudowne. To straszne. Serio, serio. Nie żartuję.

    Czy ja coś pominęłam? Wydaje mi się, że jestem na bieżąco, ale nie wyłapałam z kontekstu o co chodzi z tą straszna fobią Ines przed dotykiem. I do jasnej cholery co to za paskudny mężczyzna mi tu się wgramolił w to opowiadanie i biedną, śliczną modelkę Ines tutaj nachodzi. Stary odtenteguj sie, bo ja Ci mówię, że ona się umawia z Hazziątkiem i ostatnie co chcesz robić to się w ten układ wpierdalać. A dlaczego tego nie chcesz? Bo to oznacza spotkanie z moim gniewem. ;-)

    Ale muszę się jednak przyczepić. Nie chcę, ale wiesz, że muszę. Jak spojrzysz na pierwszy akapit to masz tam same zdania proste. Nawet nie rozbudowane. Podmiot. orzeczenie i trochę przysłówków. Może jakaś przydawka też sie tam znalazła. ALE TO ZA MAŁO. Jak to przeczytasz na głos sobie, to to nie brzmi jak snuta dobra opowieść przy kawie czy dobrym winie. To brzmi jak wyszczekana relacja, ale przecież nie o to nam chodzi, prawda? Więc uważaj na to. Prostota jest ważna, jest czym czego mnie osobiście braknie i na co moja mama się uskarża sprawdzając moje prace, ale przesadzanie to też nie droga.


    Pozdrawiam!

    M.K

    http://last-direction.blogspot.com
    http://feedback-ff.blogspot.com/

    (za moją głupotę nie przepraszam wcale - powinnaś już przywyknąć, a co do błędów to musisz mi wybaczyć, ale to już któraś godzina drogi i resztki rozumku mi się lasują xD )

    OdpowiedzUsuń