wtorek, 28 stycznia 2014

Dziesięć

Przez kilka następnych dni pokazywałam mu moje ukochane miasto. Opowiadałam historie, które znałam od mamy. Czuliśmy się ze sobą bardzo swobodnie. Popołudnie spędzaliśmy na plaży i kąpaliśmy się w oceanie. Cieszyłam się, że to właśnie on tu ze mną jest.
Byliśmy po pas w wodzie, gdy delikatnie mnie uniósł. Oplotłam ręce wokół jego szyi, a nogi wokół bioder, a on przytrzymywał mnie, mając dłonie na moich pośladkach. Zaczął przygryzać moją szyję tak, że bardzo mnie to łaskotało i śmiałam się głośno.
- Lou, jesteś niesamowity – wyznałam, gdy na chwilę przestał.
- Odkąd rozstałem się z El, nie czułem się tak jak teraz. Zawróciłaś mi w głowie, panno Sanchez – uśmiechnął się uwodzicielsko.
Chyba dążył do pocałunku, ale nie chciał wywierać presji, więc tylko patrzył mi w oczy. Postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce i sama złożyłam czułego całusa na jego ustach. Przez chwilę stał jak sparaliżowany, bo nie spodziewał się, że to zrobię, potem jednak odwzajemnił pieszczotę i coraz bardziej ją pogłębiał. Wplotłam palce w jego mokre włosy i całkowicie mu się oddałam.



Tymczasem w Londynie Harry towarzyszył Ines na jej sesji zdjęciowej. Sceneria była plażowa, a reklama dotyczyła strojów kąpielowych. Brunetka na początku była onieśmielona i czuła się niepewnie w skąpym odzieniu. W miarę jak mijał czas, który spędzała przed aparatem, stała się bardziej rozluźniona i swobodna. Uśmiechała się i chętniej współpracowała. Niektóre pozy były jej własną propozycją. Ekipa była zachwycona pracą z tak spontaniczną osobą. Hazza patrzył na nią z zachwytem, za każdym razem, gdy pojawiała się w innym stroju. Nie dość, że miała przepiękne czekoladowe oczy, długie ciemne włosy, egzotyczną karnację, to i ciało idealne. Pożerał ją wzrokiem przez cały ten czas. Jego myśli niekoniecznie były grzeczne, ale pamiętał o mojej groźbie. Postanowił rozegrać to spokojnie. Sesja skończyła się wieczorem. Fotograf podziękował za udaną współpracę, Nessie poszła się przebrać i razem z loczkiem wyszli przed studio.
- Na pewno zgłodniałaś, zapraszam na kolację – spojrzał na nią wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.
- Owszem zgłodniałam. Możemy iść – uległa mu, bo nieźle burczało jej w żołądku.
Zabrał ją do Medlar. Zamówili coś lekkiego, jedli, rozmawiali. Cały czas czuli na sobie wzrok innych i czasem flesze aparatów, ale nie zwracali na to zbytniej uwagi.
- Jesteś piękna, wiesz? A sesja wyszła naprawdę super – skomplementował.
- Dziękuję… - automatycznie się zarumieniła.
- Nie chcę owijać w bawełnę, wolę jasne sytuacje – zaczął.- Od początku wpadłaś mi w oko. Chciałbym wiedzieć czy mam u ciebie jakieś szanse – patrzył na nią wyczekująco.
Ines przez chwilę milczała, nie wiedząc, co powiedzieć. Miała w głowie tysiąc myśli na minutę. Oczywiście, że miał szanse i to ogromne, ale czy powinna mu już o tym mówić?
- Lubię cię, nawet bardzo. Staraj się a zobaczymy, co z tego będzie – odpowiedziała rozsądnie.
- Dla ciebie wszystko – ujął jej dłoń.

Dokończyli posiłek w milczeniu, Styles uregulował rachunek i opuścili lokal. Moje mieszkanie, znajdowało się niedaleko, więc postanowili się przejść. Pozwoliłam Harry’emu nocować u siebie, aby Ines nie była sama. Po powrocie brunetka pierwsza poszła pod prysznic, po niej wgramolił się tam Hazza. Przed snem chcieli obejrzeć film. Loczek w dresowych spodniach i podkoszulku bez rękawów usiadł, ze zrobionym chwilę wcześniej popcornem w salonie. Ness dołączyła do niego z kieliszkiem wina i szklanką piwa, ubrana w luźne krótkie spodenki i szarą bokserkę. Jej twarzy nie zakrywał ani gram makijażu, czym jeszcze bardziej mu imponowała. Nie bała się pokazać tak komukolwiek. Nie była zapatrzona w siebie ani zepsuta. Przez następne dwadzieścia minut spierali się na temat filmu. Ines zawsze bała się horrorów, miała ochotę na jakiś sensacyjny film akcji z Stevenem Seagal’em. Harry jednak upierał się przy ‘ Carrie’. Wyszło na jego. Włączył horror i usiadł przy niej. W trakcie strasznych scen, on miał ubaw, ona natomiast zasłaniała oczy poduszką.
- Nie bój się, przy mnie nic ci nie grozi – ostrożnie objął ją ramieniem.
Pozwoliła mu na to i z każdą minutą była coraz bliżej niego. Często chowała twarz w jego ramieniu. Swoim ciepłym oddechem drażniła skórę jego szyi. Nawet nie wiedział, że jest tak wrażliwa. Kusiło go by ją pocałować. Bał się jednak, że ją spłoszy.
Do ich pocałunku doszło niespodziewanie i niewinnie. Ona chciała się trochę podciągnąć, by usiąść wygodniej, a on akurat odwrócił twarz w jej stronę. Ich usta musnęły się delikatnie. Ledwo wyczuwalnie ucałował je wargi i odsunął się na kilka milimetrów. Z zawstydzeniem spojrzała mu w oczy, aby zaraz potem skierować spojrzenie na ekran telewizora.  Do końca filmu nie zamienili słowa. Zanim poszła do sypialni, pocałowała go w policzek, zupełnie jak mała dziewczynka. On tylko się do siebie uśmiechnął.



Pogoda w Buenos Aires dopisywała tego wieczora. Było przyjemnie ciepło, fale delikatnie podmywały nasze bose stopy. Gwiazd na niebie pojawiło się mnóstwo. Moja luźna koszulka jeszcze dawała radę zasłaniać rosnący brzuch. W jednej dłoni trzymałam sandały <klik> , w drugiej dłoń Lou, który jak zwykle musiał mieć na sobie ukochane paski <klik>.
- Chciałbym, żeby nasza córeczka nazywała się Hailee, podoba Ci się?- Przerwał towarzyszącą nam ciszę.
- Pewnie. Sam to wymyśliłeś?- Byłam zaskoczona jego pomysłowością.
- No przed chwilą. Przyszło mi do głowy, gdy o niej pomyślałem.
- Na pierwsze niech będzie Hailee, ale na drugie Rosalie. Hailee Rosalie Tomlinson – wypowiedziałam to z lekką dumą w głosie.
- Po babci, zgoda – uśmiechnął się.
- A co jeśli będzie chłopiec?
- Nie wiem, nie myślałem o tym w sumie – zakłopotał się.
- William?
- Nie, nie – zaprotestował. - Wymyślimy na pewno coś lepszego – roześmiał się.
- Usiądźmy. Chciałabym Ci o czymś powiedzieć – postanowiłam, że albo zrobię to teraz albo nigdy.
Przycupnęliśmy na piasku, naprzeciw siebie. Przez pierwsze sekundy wpatrywałam się w ziarenka, przesypując je z ręki do ręki jakby to było ciekawsze niż rozmowa z nim. Przywrócił mnie do rzeczywistości niecierpliwym chrząknięciem.
- To, co mówiłeś wcześniej jest aktualne?- Zaczęłam niepewnie.
- To, że cię kocham? Oczywiście. Ciebie i nasze maleństwo. Do szaleństwa – wyznał z iskierkami w oczach.

- No właśnie.. Przyszedł czas żebym się do tego ustosunkowała. Nie chcę cię dłużej zwodzić…- nie potrafiłam mu spojrzeć w oczy.
_________________________________________________________________
No i jest dziesiąteczka :)
Wiem, że krótsza, ale mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Naprawdę nie spodziewałam się, że wyjdzie aż tak krótko. ;o
Ogromnie dziękuję za aż osiem komentarzy pod poprzednim rozdziałem!
Co prawda wciąż nie jest to liczba odpowiadająca ilości wejść na bloga, ale i tak się cieszę.
Wasza opinia to moja mobilizacja.
W zakładce 'O blogu' pojawił się zwiastun tego opowiadania, zrobiony przez @MauraKucharzak. Bardzo Ci dziękuję, koteczku :* <3
Całuję Was gorąco ! :*

wtorek, 21 stycznia 2014

Dziewięć


Edit: Wstawiłam szablon zrobiony przez @_houis. Bardzo dziękuję <3 Polecam jej szabloniarnię, do której link znajdziecie w zakładce 'O blogu'.


Obudziłam się późnym popołudniem. Sprawdziłam godzinę na wyświetlaczu iPhone’a. Szesnasta trzydzieści pięć. Przetarłam twarz rękoma i sięgnęłam po szklankę z wodą. Łapczywie wypiłam całą jej zawartość. Z torebki wyjęłam lusterko, które zawsze mam przy sobie i przejrzałam się w nim. Wyglądałam na bardzo zmęczoną. Byłam blada a pod oczami miałam cienie. Uniosłam szpitalną kołdrę i swoją bluzkę. Mój brzuch lekko się już zaokrąglił, ale to chyba był bardziej wytwór mojej wyobraźni. Pogładziłam się po nim.
- Niestety, nie będzie mi dane Cię wychowywać..- szepnęłam.
- Cześć Abby – do sali ‘ weszły ‘ najpierw kwiaty, a potem Lou.
Zaśmiałam się tylko na widok ogromnego bukietu błękitnych róż, które wręcz uwielbiam. Chłopak wstawił je do wazonu, który stał na parapecie, podarował mi jeszcze tabliczkę białej czekolady i pocałował słodko w usta.
- Jesteś kochany, dziękuję – nic więcej nie przyszło mi do głowy.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Będę mogła dzisiaj pojechać do domu?
- Chyba tak. Lekarz mówił, że niebawem się zjawi. A jak moja księżniczka?- Zwrócił się bardziej do brzucha niż do mnie.
- Skąd pomysł, że to dziewczynka?
- A nie wiem, tak jakoś – wzruszył ramionami.
- Słuchaj Lou, jeśli chodzi o Twoje wyznanie, nie mogę na razie powiedzieć nic konkretnego. Daj mi trochę czasu, pozbieram myśli i dowiem się, co czuję. Rozumiesz?- Patrzyłam na niego.
- Rozumiem, poczekam – pokiwał głową.
- A co do dziecka to… Nie chcę i nie mogę go wychowywać. Chciałabym je oddać…- trudno mi było rujnować jego wyimaginowaną przyszłość.
- Jak to nie chcesz? Jak oddać? Oszalałaś?- Zerwał się na równe nogi.
- Lou, tak będzie dla niego lepiej. Nie chcę żeby było wychowywane w wiecznym błysku fleszy. Poza tym ja chyba nie byłabym dobrą matką…
- Nie mów tak. Nie oddamy naszego dziecka. A Ty będziesz świetną matką. Poradzimy sobie, wspólnie – zapewniał.
- Ale..
- Żadnego ‘ale’. Jutro odbędzie się konferencja prasowa, na której wszystko wyjaśnimy. A potem wyjedziemy gdzieś na jakiś czas, chciałabyś?
- Pewnie, że bym chciała. Może poleciałbyś ze mną do Buenos Aires?- Zaproponowałam, czując, że to dobry pomysł.
- Gdzie tylko chcesz – pocałował moją dłoń.


Następnego dnia w lepszym nastroju, pojawiłam się na konferencji. Razem z chłopakami siedzieliśmy przy długim stole w jednym rzędzie, a naprzeciw nas znajdowali się siedzący dziennikarze. Robili zdjęcia i nie mogli się doczekać momentu, w którym będą mogli wszystko usłyszeć i nagrać. Lynnette, Adam i John byli z nami. Koordynowali całe spotkanie.
- Prosimy o pytania – zakomunikowała Lynn.
I się zaczęło.
- W jakim celu zwołaliście tę konferencję?
- Chcieliśmy poinformować media i fanów, że jestem w ciąży – wyjaśniłam z lekkim uśmiechem.- I uprzedzając Wasze kolejne pytania, ojcem jest Louis Tomlinson – poczułam się nagle najbardziej znienawidzoną osobą na świecie.
- Jak to? A co z Harry’m?
- Zdradziłaś go?
- Sypiałaś z nimi na przemian?
- Spokojnie. Nie życzymy sobie obrażania Mii- uspokoił ich Lou.
- Mój związek z Mią od jakiegoś czasu przechodził poważny kryzys. Nie chcieliśmy tego rozgłaszać żeby nie zasmucać fanów. Wiedziałem, że Mia i mój przyjaciel się kochają. Nie chowam do nich urazy. Wręcz przeciwnie, życzę im i ich dziecku jak najlepiej. Nadal jesteśmy przyjaciółmi – mówił Harry, łapiąc mnie za rękę i obejmując Louisa.
- Chcecie nam wmówić, że po tym jak Mia puściła się z Twoim najlepszym przyjacielem, Ty nie masz im tego za złe? Żarty sobie stroisz?- Odezwał się jeden z bardziej krwiożerczych dziennikarzy.
- Proszę jej nie obrażać. Mia jest wspaniałą osobą, zawsze w pewien sposób będziemy się kochać, ale na zawsze zostaniemy przyjaciółmi. Lou jest świetnym kumplem i nie mam powodu żeby ich oczerniać- był niezwykle opanowany.
- Mia, jak się czujesz?- Spytała kobieta z ‘The Sun’.
- Coraz lepiej, dziękuję- uśmiechnęłam się.
- Lou, cieszysz się z przyszłego ojcostwa? Jakie macie plany?
- Oczywiście, że się cieszę. W najbliższym czasie mamy z Mią zaplanowany wyjazd, by nabrała sił. Potem wracamy i wypełniamy dalej swoje obowiązki. One Direction będzie kontynuowało trasę promocyjną po Anglii, Mia będzie kończyła nagrywanie swojej kolejnej płyty – wyjaśnił.
- Będę też koncertować – dodałam.
- W Twoim stanie?
- Tak. Ciąża to nie choroba, będę na siebie uważać, ale póki zdrowie mi na to pozwoli, nie zejdę ze sceny. Nie zawiodę fanów.



Dwa dni później Ines pomagała mi się pakować. Nie rozpaczała specjalnie nad tym, że wyjeżdżam. Zwłaszcza po tym jak Harry obiecał, że się nią zajmie. Podejrzane to. Przed wyjazdem muszę pogrozić mu kastracją lub czymś w tym stylu. Byłam zmęczona. Ciągle, nieustannie i wkurzająco zmęczona. Nogi mi puchły, brzuch rósł. Jedyne, co zniknęło to mdłości. No i cały czas chodziłam głodna. Podjadałam owoce, jogurty i czasem ciastka.
- Nessie, nie daj się chłopakom uwieść, ok.?- Zagadnęłam ją.
- Ja? Nigdy. Przecież wiesz, jaka jestem nieśmiała…- zapierała się.
- Ale oni są bardzo czarujący, więc uważaj. A no i powodzenia na Twojej pierwszej sesji. Jak tylko będziesz miała zdjęcia, wysyłaj od razu. Nie mogę się doczekać aż zobaczę Cię na wybiegu.
- Ja też – miała iskierki w oczach.
Łowca talentów z VS zaprosił Ines na pierwszą poważną sesję do ich katalogu. Jeśli się sprawdzi, zostanie na stałe z kontraktem wartym sporą sumkę. Angielska filia była nią zachwycona.
- I niech Cię pilnują. Niczym się nie przejmuj. Będę za dwa tygodnie – wiedziałam po jej minie, że będzie tęsknić.
- Tak wiem. Szybko zleci. Tylko uważajcie tam na siebie – pogłaskała mnie po brzuchu.
- Myślisz, że mogę lecieć w tym stroju <klik>?
- No jasne. Czemu nie?
- Już nie mam ciuchów, które mogłyby zasłonić to…- wskazałam na swój brzuch.
- Daj spokój. Nie przejmuj się. Dziecko jest najważniejsze – pocałowała mnie w policzek i przytuliła.
- Już jesteśmy!- Usłyszałyśmy głosy Louisa i Harry’ego, obaj ucałowali nas w policzki.
- Możesz zabrać moją walizkę, ja muszę jeszcze zamienić dwa słowa z naszym Don Juanem – chwyciłam loczka za rękę i pociągnęłam go do kuchni.
- O co chodzi?- Przyglądał mi się, kiedy sięgnęłam po banana i zaczęłam go jeść.
- Wiesz, że Ines jest dla mnie jak siostra, prawda?
- No wiem i co w związku z tym?- Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- To, że jestem w stanie nawet zabić, jeśli ją skrzywdzisz – mówiłam całkiem poważnie.- Zauważyłam, że Ci się spodobała. Ty jej też.
- No właśnie, więc, w czym problem?- Był taki głupi naprawdę czy tylko udawał?
- Ona jest bardzo delikatna, wrażliwa i ma swoje zasady. A Ty jesteś nałogowym podrywaczem. Masz ją szanować, jasne? Nie chcę żeby przez Ciebie płakała – martwiłam się tym bardzo.
- Gail, naprawdę masz mnie za takiego typa?- Trochę się oburzył.
- Ja po prostu o nią dbam. Obiecaj, że nie będzie cierpieć. Inaczej czeka Cię kastracja – pogroziłam mu palcem, zbliżając się do niego.
- Ok. Jestem w stanie to obiecać – uśmiechnął się.
Wyrzuciłam skórkę od owocu i nadal podejrzliwie patrzyłam mu w oczy.
- No przestań już – lekko cmoknął mnie w usta.
- Styles…- ciężko westchnęłam.
- Oj daj spokój. To było takie niewinne – parsknął śmiechem.
- Żeby mi to było ostatni raz.
- Przecież nie jesteś jeszcze dziewczyną Lou, a Ines moją także to nie było nic złego – przytulił mnie.
- W sumie racja. Mam nadzieję, że w Argentynie wszystko się jakoś poukłada – poczułam jego rękę po swoją koszulką i już chciałam coś mu powiedzieć, gdy spostrzegłam, że zatrzymał się tuż nad pępkiem.
- Ciekawe, kiedy zacznie kopać, chciałbym to poczuć.
- Ja chyba mniej. To musi boleć – skrzywiłam się na samą myśl.- Dobra, musimy już uciekać. Także Nessie zostaje pod Twoją opieką. Bawcie się dobrze – musnęłam wargami jego policzek i poszłam pożegnać się z przyjaciółką.


Z Londynu wylecieliśmy o siedemnastej pięć. O dwudziestej piętnaście wylądowaliśmy na lotnisku JFK w Nowym Jorku, gdzie mieliśmy przesiadkę na bezpośredni samolot do stolicy Argentyny. Męcząca podróż zakończyła się dopiero następnego dnia przed południem. Pojechaliśmy do hotelu i oboje od razu położyliśmy się spać. Wstaliśmy wieczorem, zeszliśmy do hotelowej restauracji na kolację i postanowiliśmy wybrać się na spacer po plaży. Tutaj nie byłam aż tak znana, a nawet, jeśli byłam to ludzie nie byli tak nachalni. Miałam więcej spokoju. Podczas całej podróży zastanawiałam się, co mam powiedzieć, Tomlinsonowi. Odkąd się znamy byliśmy świetnymi przyjaciółmi, wygłupialiśmy się razem. Traktowałam go bardziej jak brata niż jak potencjalnego partnera, ale widziałam jak bardzo się starał. Dbał o mnie i nie naciskał. Czułam, że bardzo zależy mu zarówno na mnie jak i na dziecku.

Tylko, co mogłam mu powiedzieć, jeśli sama nie byłam pewna swoich uczuć?

________________________________________________________________
Witam ponownie. I jak Wam się podoba rozwój wydarzeń?
Mam nadzieję, że nie oskalpujecie mnie za to co się będzie działo.
Przecież ja Was tak mocno kocham :)
Komentujcie, bo każda Wasza opinia to mobilizacja dla mnie :)
Całuję <3

czwartek, 16 stycznia 2014

Osiem


- Dlaczego stoicie jak słupy? Niech któryś do niej pójdzie – zareagowała Ines.
- Ale który?- Niall trafił w samo sedno.
- Zagrajcie w kółko i krzyżyk – rzekła z irytacją.
Kiedy spostrzegła, że się rozglądają jakby w poszukiwaniu kartki i długopisu, ze złością popchnęła Harry’ego w kierunku schodów.
- Idź i nie denerwuj mnie- pogroziła mu palcem.
Już bez zbędnych słów, z duszą na ramieniu ruszył w stronę pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Nerwy zjadały go od środka. Zupełnie nie wiedział jak się zachować. Czuł ogromną presję. Mógł być ojcem tego dziecka, a nie był na to w żadnym aspekcie przygotowany. Był beztroski, nieodpowiedzialny, a decyzje podejmował bez namysłu. Nie dawał się na rodzica.
- Abby?- Wymówił moje imię, ostrożnie wchodząc do pokoju.
Płakałam nadal siedząc pod ścianą. Twarz miałam schowaną w kolanach. Trzęsłam się i co chwilę pociągałam nosem.
- Abbs, nie płacz… - usiadł przy mnie.
- Harry, ja kompletnie nie wiem, co robić – ciepło jego ciała automatycznie mnie przyciągnęło.
Uznał to za pozwolenie, objął mnie i pocałował w czubek głowy.
- Nie wiem jak się teraz czujesz, ale chcę żebyś wiedziała, że ci pomożemy. Wszyscy. Bez względu na to czy ojcem jestem ja czy Lou – mówił cicho.
- Musimy iść na badanie. Nie chcę cały czas się zastanawiać, z którym z was się puściłam..- warknęłam, bardziej na siebie niż na niego i gwałtownie wstałam.
- Nigdy więcej tak nie mów!- Podniósł głos, chyba pierwszy raz w stosunku do mnie.- Jesteś wspaniałą osobą i nie pozwolę żebyś tak o sobie mówiła. Rozumiesz?- Patrzył w moje zdziwione oczy.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo wszedł Louis. Miał minę jak zbity pies.
- Chyba moja kolej…- powiedział niepewnie.
Harry kiwnął głową, pocałował mnie w policzek i wyszedł. Stałam przy oknie. Wstyd mi było spojrzeć Tomlinsonowi w oczy. Oni nie chcieli widzieć we mnie puszczalskiej, ale jak to inaczej nazwać? Bałam się. Znowu się bałam. Tak jak po śmierci mamy, gdy zostałam właściwie sama ze swoimi lękami i w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc.
 Nagle poczułam męskie i silne ramiona Lou oplatające mnie w talii, jego podbródek opierający się o moje ramię i ciepły oddech na szyi.
-Miód i pomarańcze. Zawsze mi się z tobą kojarzą – wyszeptał wprost do mojego ucha.
Jego głos był taki zmysłowy i kojący. Złożył delikatny pocałunek na mojej szyi. Drgnęłam i szybko odwróciłam się w jego stronę. Bez zastanowienia wpiłam się w jego malinowe usta. Potrzebowałam tego jak niczego innego. Odwzajemnił pieszczotę. Potem spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Abigail Rosalie Sanchez, chyba się w tobie zakochałem – wyznał, a z jego spojrzenia można było wyczytać tylko i wyłącznie miłość.



Tydzień później we trójkę udaliśmy się na test. Harisson zrobił mi przy okazji komplet ciążowych badań. Z niecierpliwością czekaliśmy na wynik. Źle się czułam, było mi słabo i niedobrze. Lekarz twierdził, że to normalne. Chodziłam po korytarzu jak obłąkana, podczas, gdy Harry i Louis siedzieli, na pozór spokojnie. Hazza bawił się palcami, a Lou przygryzał wargę.
- Jeśli ktoś zaraz nie przyjdzie to zemdleje, przysięgam…- warczałam pod nosem.
- Przestań nam grozić – Lou posłał mi swój piękny uśmiech.
- Nie grożę.. Eksploduje z tej niepewności, mam już tego dosyć…- trzęsły mi się ręce.
- Uspokój się, nerwy szkodzą dziecku – odezwał się Styles.
Usiadłam obok niego i starałam się uspokoić. Miał rację. Może i nie chciałam tego dziecka, ale nie zniosłabym gdyby stała mu się krzywda.
- Zapraszam państwa do gabinetu – nagle pojawił się lekarz i wpuścił nas do siebie.
Jedna moja dłoń była schowana w dłoni Harry’ego, druga Louisa. Ściskałam obie równie mocno. Usiedliśmy na krzesłach.
- Proszę mówić, nie wytrzymam dłużej – poprosiłam.
- Który z panów to Louis Tomlinson?- Przenosił wzrok z jednego na drugiego.
- To ja…- głos mu drżał, a ja nie mogąc wytrzymać z emocji, wstałam.
- Tak, więc gratuluję. Zostanie pan ojcem – powiedział z lekkim uśmiechem.
Mój świat zawirował, zobaczyłam tysiące gwiazd i na końcu ciemność. Znowu zemdlałam.



_________________________________________________________________________________________________________

Obudziłam się w szpitalnej sali. Poczułam, że do ręki mam podłączoną kroplówkę. W głowie mi się kręciło i strasznie chciało mi się pić. Rozejrzałam się i napotkałam zielone tęczówki Harry’ego. Chciałam się podnieść, ale mnie przytrzymał.
- Leż. Lekarz kazał ci odpoczywać- głaskał moje włosy.
-Harry, przepraszam cię za tą całą sytuację.  Jestem głupia..
- Po pierwsze nie ma, za co, a po drugie nie jesteś głupia. Po prostu się stało. Jeśli cię to pocieszy, to chyba przypomniałem sobie coś z tamtej nocy. Nie uprawialiśmy seksu. Zasnąłem i Lou, jakby to powiedzieć, zajął moje miejsce..- wyjaśnił z lekkim rozbawieniem.
Przemilczałam to.
- I jeśli mam być szczery to cieszę się, że nie jestem ojcem twojego dziecka, wiesz?
- Dlaczego? Aż tak mnie nie lubisz?
- Nie. Po prostu nie dojrzałem do ojcostwa. Lou to zupełnie inna bajka. Jest ode mnie starszy, bardziej odpowiedzialny i zawsze mówił, że chciałby być młodym tatą.
- Nie jesteś zły ani zawiedziony?- Próbowałam się upewnić.
- Nie. Zresztą spójrzmy prawdzie w oczy.  Nie kochamy się, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Trzeba powiedzieć mediom prawdę i tyle – uśmiechnął się uroczo.
- Kiedy ty to mówisz, to wydaję się być bardzo proste – chwyciłam go za rękę.
- Bo takie jest. Nieważne, co mówią ludzie. Z pewnych źródeł wiem, że Lou cię kocha – powiedział tajemniczo.
- Skąd o tym wiesz?
- Właśnie mi o tym powiedziałaś – roześmiał się głośno.
- Podpuściłeś mnie…- zaśmiałam się.
- Ty też go kochasz? Wiesz, to mój przyjaciel i chciałbym żeby był szczęśliwy.
-  Szczerze to nie wiem. Do tej pory byliśmy tylko przyjaciółmi. To stało się tak szybko, że nie zdążyłam o tym nawet pomyśleć.
- Poradzicie sobie. A teraz odpoczywaj, Lou niedługo przyjdzie – wstał, ucałował mnie czule w czoło i wyszedł.

Poradzimy. Jasne. Łatwo powiedzieć. To we mnie rośnie dziecko, to ja będę musiała z wszystkiego rezygnować. Na pewno nie mam zamiaru wymagać od Louisa poświęcenia. To, co jest między nami, to nie miłość. Przynajmniej jeszcze nią nie jest. Jak z przyjaciół nagle stać się parą, rodzicami? Nie wiem, czy będę w stanie stworzyć z nim poprawny, szczęśliwy związek, a co dopiero rodzinę. Może on mnie kocha, ale ja jestem tak skołowana i zagubiona, że nie wiem, co czuję. Postąpiłam bardzo nieodpowiedzialnie, zatapiając się w alkoholu tak, aby doprowadził mnie do łóżka, z którymś z nich. Powinnam mieć więcej oleju w głowie. Wtedy nic by się nie stało. Nie będę nikomu komplikować życia. Już współczuję mojemu dziecku. Dorastanie w show biznesie, z myślą, że rodzice są obrzydliwie bogatymi gwiazdami popu już samo w sobie jest demoralizujące. Kiedyś moja córka lub syn stwierdzą, że nienawidzą mnie za to, że nie mieli normalnego dzieciństwa, bo dziennikarze nie dawali im żyć, a rodziców wiecznie nie było w domu. Obrazy tych sytuacji przeskakiwały mi przed oczami. Nie chcę przeżywać tych dramatów. Najlepiej dla mojego maleństwa będzie, gdy znajdę mu kochającą rodzinę z dala od mediów. Może jak dorośnie, zrozumie moje postępowanie. Łzy napłynęły mi do oczu. To nie tak miało wyglądać. Najpierw chciałam osiągnąć swoje cele w karierze, potem znaleźć kogoś właściwego, ustatkować się, dopiero później mieć dzieci. Pragnęłam kochającej się, pełnej, szczęśliwej i spokojnej rodziny. A jak mogę ją stworzyć, gdy paparazzi i fani śledzą każdy mój krok, a z Louisem w zasadzie nic mnie nie łączy? Niestety. Popełniłam błąd, za który przyjdzie mi słono zapłacić. Będę musiała oddać moje własne dziecko obcym ludziom. Rozpłakałam się, chowając twarz w poduszkę. Sama myśl na ten temat boli. W takim razie, kiedy będę oddawać maluszka, z pewnością umrę. Umrze część mnie i nic nie będzie w stanie mi pomóc.
______________________________________________________________
Witam ponownie moje drogie :)
Postanowiłam dodać kolejny odcinek.
Chociaż mam wrażenie, że Was za bardzo rozpieszczam xD
Co Wy na taki rozwój wydarzeń?
Mam nadzieję, że Was zaskoczyłam :)
Dziękuję serdecznie za komentarze, są naprawdę budujące, ale nie obraziłabym się gdyby było ich nieco więcej.
Całuję :* <3

piątek, 10 stycznia 2014

Siedem


Rozdział specjalnie dla @estasoledad13, mojej Tessie <3

Liam tak jak obiecał, zabrał mnie ze sobą. Założyłam biały t-shirt z nadrukiem, bordową spódnicę i ulubione trampki <klik>. Twarz pokryłam tylko delikatnym makijażem, a włosy miałam rozpuszczone. Li stwierdził, że wyglądam ‘świeżo’. Rozbawił mnie tym tekstem. Całą drogę usiłowałam się skupić i poukładać w głowie przebieg rozmowy z Tommo. Musiałam się przede wszystkim dowiedzieć, czego ode mnie chce. Gdy wysiedliśmy z auta, chłopak widząc, że się denerwuję posłał mi swój przeuroczy uśmiech mówiący, że wszystko będzie dobrze. Przepuścił mnie w drzwiach willi, odłożył kluczyki na szafkę w holu. Z salonu dało się słyszeć głosy i śmiechy pozostałych chłopaków. Zajrzałam do pomieszczenia i zobaczyłam, że grają na Xboxie. Kiedy muzyka wydobywająca się z telewizora ucichła, dałam o sobie znać, machając do wszystkich.
- Lou, mogę Cię prosić na słowo?- Odezwałam się w końcu, ale było to dla mnie strasznie ciężkie.
Chłopcy w milczeniu spojrzeli najpierw na mnie potem na niego. Tomlinson dopił swój sok i wyszedł na taras. Czy to miało znaczyć, że mam iść za nim? Zdałam się na swoją kobiecą intuicję i podążyłam za chłopakiem. Siedział na leżaku. Przesunął swoje wyprostowane nogi, gdy podeszłam i pozwolił mi usiąść. No tak. Dziękuję łaskawco.
- O czym chciałaś porozmawiać?- Rzekł beznamiętnie, patrząc przed siebie.
- O nas – zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo dziwnie to zabrzmiało i zauważyłam jak drgnął.
- To znaczy?
- Chcę wiedzieć, czego ode mnie oczekujesz. I nie mów, że niczego, bo Ci nie uwierzę. Jakbyś niczego nie chciał, nie zachowywałbyś się tak – bawiłam się nerwowo palcami.
- A co chciałabyś usłyszeć?- Spytał podchwytliwie.
- Prawdę, Lou – odważyłam się spojrzeć mu prosto w oczy.
Chyba go zaskoczyłam, bo przez kilkanaście sekund milczał.
- Prawda jest zbyt trudna, tak?- Naciskałam.
- Nie. Lubię Cię – powiedział to tak nieszczerze, że aż mnie zabolało.
- Lubisz mnie i dlatego się nade mną pastwisz?
- Nie spodziewałem się, że po rozstaniu z Ellie ktoś podziała na mnie tak jak Ty. Targały mną sprzeczne uczucia.
- Nie wpadłeś na to, że poczułam się jak zabawka w Twoich rękach?- Spytałam z żalem.
- Przepraszam, nie chciałem. I nie mam do Ciebie pretensji o to, że mnie spoliczkowałaś. Należało mi się – uniósł się do pozycji siedzącej.
- Więc o co chodzi?
- Zależy mi na Tobie, wcześniej nie potrafiłem się do tego przyznać – wyznał a ja myślałam, że zlecę z leżaka.
Zbliżył się do mnie, splótł swoją dłoń z moją. Drugą ułożył na moim policzku.
- Nie, nie, nie – odtrąciłam go.- Przestań mi robić wodę z mózgu – usłyszałam czyjeś kroki.
- Abby, wszystko w porządku?- Harry pojawił się w tarasowych drzwiach.
- Tak – wstałam, gdy podszedł i bezradnie wtuliłam się w jego ramiona.
- Co jej znowu zrobiłeś?- Warknął na przyjaciela.
- Lou nic mi nie zrobił, po prostu rozmawialiśmy. Nie kłóćcie się – obroniłam Louisa.
- No właśnie. A Ty w końcu mógłbyś przestać się wtrącać – ułożył się z powrotem na leżaku.
- Przestańcie! Nie powinnam być powodem Waszych nieporozumień!- Odsunęłam się od Stylesa i spojrzałam raz na jednego, raz na drugiego.
- No dobra, przepraszam – Hazza podał dłoń kumplowi, uśmiechając się łagodnie.
Louis ją uścisnął i humor powrócił. Spędziłam z nimi jeszcze godzinę i wróciłam do Ines.
- Czego się dowiedziałaś?- Zaczęła przyjaciółka.
- Że nagle Louisowi zaczęło na mnie zależeć. I chyba chciał mnie pocałować – powiedziałam, łapiąc się za głowę.
- Ty to masz zamieszanie. To wszystko przez ten cały związek z Harry’m. Mówiłam Ci, że w końcu się ta sprawa skomplikuje.
- Miałaś rację, jak zawsze – jęknęłam.
- A Ty coś do niego czujesz?- Podała mi mój ulubiony jogurt.
- Do Lou? A bo ja wiem? Jakiś pociąg fizyczny. Jest między nami chemia, ale nie wiem czy mogłaby się przerodzić w coś więcej – powoli otworzyłam opakowanie i zanurzyłam łyżeczkę w aksamitnej papce.
- Pamiętaj. Nie rób mu nadziei, dopóki nie będziesz pewna w stu procentach – pouczyła mnie.
- Masakra… - oparłam czoło o kolano.

<Trzy miesiące później>
Mniej więcej tyle czasu zajęło mi dopasowanie się do grafiku Enrique.  W końcu nakręciliśmy nasz teledysk do piosenki ‘ Takin’ back my love’. Harry był przy kręceniu wielu scen. Zachowywał się oczywiście jak na zazdrosnego chłopaka przystało. Sprzeciwiał się, gdy reżyser życzył sobie mojego bliskiego kontaktu z latynosem. W przerwach między nagraniami charakteryzatorki poprawiały mój makijaż, bo byłam blada jak ściana. Od kilku dni razem z Ines źle się czujemy.  Jadłyśmy ostatnio chińszczyznę i podejrzewam, że nam zaszkodziła. Obie wymiotujemy, wyglądamy jak duchy i w ogóle lepiej nie mówić. Naprawdę do tej pory myślałam, że obie cierpimy na to samo. Dopóki nie zemdlałam na planie. Zabroniłam komukolwiek wzywać karetkę i mówić o tym. Uznaliśmy to za przemęczenie. Po powrocie do domu usiadłam w salonie z Nessie.
– Jak się czujesz?– Spytałam przyjaciółkę, która siedziała pod kocem.
– Okropnie. Chyba wyrzygałam już cały żołądek…– jęknęła.
– No, a ja zemdlałam na planie – oznajmiłam tak jakby to było coś normalnego.
– Jak to zemdlałaś? O ile dobrze wiem przy zatruciu się nie mdleje – zaniepokoiła się.
– Też to wiem. Dlatego obawiam się, że jestem w ciąży…– te słowa ledwo wyszły z moich ust.
– W ciąży? Ale, z kim?
– Z Lou albo z Harry’m. Nadal nie wiem, z kim spałam tamtej nocy…– miałam mętlik w głowie.
– Musisz zrobić test..– zaczęła.
– Mam aż sześć. Z różnych miejsc i różnych producentów. Pójdziesz ze mną do łazienki?– Spojrzałam na nią z nadzieją.
– Pójdę. Zawsze w ważnych chwilach byłam przy Tobie – chwyciła mnie za rękę.
Na miejscu zrobiłam każdy test po kolei. Odczekałyśmy odpowiednią ilość czasu. Okazało się, że tylko jeden wynik był negatywny.
– Nie mamy stuprocentowej pewności. Nie denerwuj się. Zdążymy jeszcze pojechać do lekarza – pocieszała mnie.
– Jeśli jestem w ciąży to nie wiem, co zrobię… Już nawet nie chodzi o karierę, ani o wiek. Jestem dorosłą, dojrzałą emocjonalnie kobietą, która osiągnęła sukces, ale nie myślałam o dzieciach. Tym bardziej z nim. To znaczy z nimi… Kurwa, sama już nie wiem..– jednym ruchem ręki zrzuciłam wszystkie testy z umywalki.
Ines postawiła mnie na nogi, wezwała taksówkę i zawiozła mnie do ginekologa. Oby tylko dziennikarze nie zwęszyli za szybko sensacji. Bo będzie po mnie. Doktor Harisson był człowiekiem zaufanym. Oferował pełną dyskrecję. Lubiłam go za to. Zrobił mi USG. Z każdą chwilą coraz mocniej ściskałam dłoń Ines. Przymknęłam oczy, gdy tylko zaczął mówić.
– Widzę tutaj malutkiego człowieka pani Sanchez. Jakieś 15 mm, mogę powiedzieć, że to 9 tydzień. Gratulacje– jego słowa dudniły mi w głowie, po czym znowu zemdlałam.
Gdy mnie ocucili upewniłam się czy nie śnię. Niestety nie śniłam.
– Musi teraz pani o siebie dbać. Ograniczyć nerwy i stres, zdrowiej jeść i dużo odpoczywać. Przepiszę odpowiednie witaminy– zabrał się za wypisywanie recepty.
– Panie doktorze, bo jest taka sprawa… Jest dwóch potencjalnych ojców i…– głupio mi było o tym mówić.
– I chciałaby pani wiedzieć czy na tym etapie można potwierdzić ojcostwo? Oczywiście. Proszę przyjść razem z nimi, pobierzemy próbki do badań i wszystko będzie jasne – powiedział to z takim spokojem jakby często spotykał się z takimi przypadkami.
– Rozumiem, dziękuję panu bardzo – wzięłam od niego receptę i zdjęcie USG, a Ness wyprowadziła mnie z gabinetu.
– Dobrze się czujesz?– Spytała gładząc moje włosy.
– Biorąc pod uwagę fakt, że zaszłam w nieplanowaną ciążę i w dodatku nie wiem, z kim, to świetnie. I nadal mi niedobrze…– skrzywiłam się.– Ten szpitalny zapach mnie odrzuca, chodźmy stąd.
– Jedziemy do chłopaków?
– Nie chcę, ale chyba nie mam wyjścia…
Godzinę później zjawiłyśmy się u 1D. Wszyscy od razu zauważyli, że coś jest nie tak. Zwołałam całą piątkę do dużego pokoju. Ta sprawa dotyczyła nas wszystkich. Harry pocałował mnie w usta, patrzył na mnie z niepokojem.
– No mów, o co chodzi?– Niecierpliwił się Zayn.
– O to – położyłam na przeszklonym stole zdjęcie z USG.
Lou wziął kartkę w dłonie, przyjrzał jej się i przekazał dalej. Widziałam, że w ogóle nie rozumieją, co to znaczy. Dopiero Liam rozszyfrował znaczenie tej fotki. Bez słowa mocno mnie przytulił, widząc moją smutną minę.
– Nie martw się – szepnął.
– Jesteś chora? Umrzesz?– Dopytywał się z przerażeniem Nialler.
– Ona jest w ciąży głąbie– wyjaśnił mu Payne.

W pokoju zapadła grobowa cisza. A ja, pierwszy raz w życiu, wybuchłam płaczem w ich towarzystwie. Nie chciałam żeby na to patrzyli, więc pobiegłam do pokoju Harry’ego. Trzasnęłam drzwiami i usiadłam pod ścianą. Z bezsilności zaczęłam się zsuwać po niej w dół. Schowałam twarz w dłoniach. Prasa nie da mi żyć, a moje dziecko nie będzie miało normalnego dzieciństwa. Tylko tą myśl miałam w głowie. Nie obchodziło mnie, który z nich jest ojcem. Wiedziałam, że jeśli donoszę ciążę, to nie mogę zatrzymać maleństwa.
______________________________________________________________________________

Witajcie ponownie :)
Nie wiem czy ten rozdział przypadnie komukolwiek do gustu. Obawiałam się tego przeskoku w czasie. No, ale zdaje się na Wasze opinie.
Nie zabijcie mnie tylko :*
Ogromnie dziękuję za piękne komentarze pod ostatnim rozdziałem.
Gorąco całuję :*

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Sześć

Rozdział specjalnie dla @reasontobee_ :)

Następnego dnia obudziłam się z okropnym bólem głowy. Z zamkniętymi oczami oparłam się o Harry’ego i sięgnęłam po szklankę z mojito. Oczywiście nie wiem, czemu myślałam, że to napój bezalkoholowy. Głupia ja. Już po pierwszym łyku, pożałowałam i ułożyłam się z powrotem.
– Co tutaj tak ciasno? Harry, przesuń się – mruczałam pod nosem.
Otworzyłam oczy z przerażeniem, gdy poczułam, że z mojej prawej strony też ktoś leży. Krzyknęłam tylko i odruchowo obu zepchnęłam z łóżka. Panicznie bałam się zajrzeć pod kołdrę by sprawdzić czy jestem naga. Harry i Lou byli w bokserkach. Ale skąd do jasnej cholery wziął się tutaj Tomlinson?! Uniosłam trochę kołdrę. Boże, jestem naga. Co ja wczoraj zrobiłam? Próbowałam sobie przypomnieć. Na próżno. Usłyszałam jęki obu panów.
– Liczyłem na milszą pobudkę…– mruczał Harry.
– Nie wiem, co robicie w moim pokoju, ale nigdy więcej z Wami nie śpię…– Louis był jeszcze nieprzytomny.
– Barany! Nie widzicie tu jakiejś anomalii?! Ruszcie mózgami!– Denerwowałam się i jednocześnie zasłaniałam nagie ciało.
Obaj pomrużyli przez chwilę oczami. Rozejrzeli się próbując dostrzec mój problem. Po długim procesie myślowym spojrzeli najpierw ze zdziwieniem na siebie a potem na mnie.
– Lou, co Ty tu robiłeś?!– Spytałam go wściekle.
– Sam nie wiem. Niewiele pamiętam…– podrapał się po głowie.– Chciałem się napić i trafiłem do Was.
– Hazza, co Ty pamiętasz?– Spojrzałam na lokatego.
– Że się całowaliśmy…– wytężał mózg.– Ale nic więcej się na szczęście nie stało. Mam bokserki – uśmiechnął się triumfalnie.
– Na całe szczęście ja też – dorzucił Lou.
– No to zajebiście, ale ja mam pewien problem – odsłoniłam nagie ramię.
– Jesteś naga?!– Harry natychmiast odzyskał siły witalne i rzucił się w moją stronę.
– Spadaj! Nie dla psa kiełbasa – warknęłam.
– No chyba już tą kiełbasę skonsumowałem – uśmiechnął się szeroko.
– Być może ja też – wtrącił się Tommo.
– Bajecznie po prostu! – Okręciłam wokół siebie prześcieradło i wstałam.– Przestańcie się tak szczerzyć. Mam takie zaćmienie, że jeśli z którymś z Was coś zrobiłam to nie wiem, z kim!–
Byłam wściekła, zdezorientowana i przerażona jednocześnie. Wyszłam z pokoju Harry’ego wprost na Nialla, który zmierzył mnie wzrokiem. Już chciał coś powiedzieć, gdy z zza drzwi wyłoniły się głowy Stylesa i Tomlinsona. Blondyn dostał najwyraźniej zawrotu głowy, bo przymknął na chwilę oczy.
– Nie będę pytał– stwierdził i zszedł na dół.
Przeklinając pod nosem poszłam do łazienki i ubrałam się w ciuchy, w których tu wczoraj przyszłam przed premierą. Siedziałam na zamkniętym sedesie ze spuszczoną głową. Z kim ja się przespałam? Czy w ogóle się z kimś przespałam? Postaram się odzyskać pamięć z tej nocy. Opuściłam pomieszczenie i od razu wpadłam na Louisa. Objął mnie w pasie.
– Nie martw się. Nie wykorzystałbym Cię po pijaku – uśmiechnął się.
–Nie wiesz, co się stało, więc bądź cicho i puść mnie. Kiedy zrozumiesz, że nie jestem Twoją zabaweczką?! – powstrzymywałam się od histerycznego płaczu.
On nie czekając na nic najzwyczajniej w świecie mnie do siebie przytulił.
– Tylko nie płacz.
– No coś Ty. Mia nigdy nie płacze – wyrwałam mu się i w mgnieniu oka zniknęłam z ich domu.
Pojechałam do swojego mieszkania. Miałam niezły mętlik w głowie. Usiłowałam przywrócić w pamięci wydarzenia poprzedniej nocy. Byłam w łazience, Styles na mnie napadł, potem znaleźliśmy się w sypialni. Zaraz, zaraz. Czy ten ciężar, który odczułam to nie był przypadkiem on? Tak nagle by zasnął? A Lou tak po prostu by sobie wszedł i mnie pocałował? Owszem, podrywał mnie albo przynajmniej sprawiał takie wrażenie, ale żeby zaraz pakować mi się do łóżka? Zresztą po tym jak dostał ode mnie w twarz chyba by się nie odważył. Byłam odurzona alkoholem a on by to perfidnie wykorzystał?
Chętnie wykrzyczałabym swoje myśli całemu światu.  Tomlinson działa na moje zmysły, ale odkąd go znam był moim przyjacielem. I to zajętym. Spotykał się z Eleanor, tworzyli świetną parę. Ona była jak jego żeńska wersja. Roześmiana, pozytywna i inteligentna. Nie rozumiem, dlaczego się rozstali. Teraz, gdy jest wolny i osiągalny, klei się do mnie jak mucha do lepu, a ja nie mam pojęcia, czego on ode mnie chce. Może zależy mu na czymś przelotnym? Szuka pocieszenia? Ale na miłość boską, miliony dziewczyn pragnie go pocieszyć, a on uczepił się właśnie mnie.
Odstawiłam torebkę na półkę, buty zdjęłam i schowałam do szafki. Na schodach przypomniałam sobie, że w tym całym zamieszaniu zostawiłam przyjaciółkę samą w domu chłopaków. Napisałam jej smsa i weszłam do łazienki. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
– Jesteś żałosna, Abigail – westchnęłam, pochyliłam się nad wanną i odkręciłam wodę.
Potrzebowałam chwili samotności. Zdjęłam ubrania i zanurzyłam nagie ciało w ciepłej wodzie i pianie. Na marmurowej półce stało niewielkie radio, pstryknęłam włącznik i rozbrzmiała piosenka One Direction ‘Little white lies’. No tak jeszcze tego brakowało. Mimo wszystko uwielbiałam ten numer, dlatego nie zmieniłam stacji. Podśpiewywałam sobie i trochę podrygiwałam. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Dostałam smsa. Pewnie od Ines. Na spokojnie dokończyłam kąpiel i dopiero po dwóch kwadransach odczytałam wiadomość.
‘ Przywiozę Nessie za pół godziny. Nie będę przeszkadzał? Liam.’
– Cholera!– Osuszyłam się ręcznikiem, założyłam przygotowane wcześniej ubrania i nasłuchiwałam czy kogoś słychać.
Pukanie do drzwi i dzwonek na zmianę. Pobiegłam do przedpokoju, przekręciłam zamki i nacisnęłam klamkę.
- Brałam kąpiel, przepraszam – wpuściłam ich do środka.
- Widać – Ines chwyciła końcówki moich włosów między palce śmiejąc się.
Liam stał lekko speszony tuż przy drzwiach.
- Nie przywitasz się?- Zwróciłam się do niego.
- A tak. Zamyśliłem się. Hej – zbliżył się i jak zwykle czule pocałował mój policzek.
- Napijesz się czegoś?- Zaproponowałam mu.
- Kawy – posłał mi ciepły uśmiech.
We trójkę weszliśmy do kuchni. Nastawiłam czajnik świeżej wody i przygotowałam kubek z czarnym proszkiem. Wiedziałam, jaką lubi. Przeważnie ja robiłam im napoje.
- Dlaczego tak nagle od nas wyszłaś?- Zadał to niechciane pytanie.
- No właśnie. I mnie zostawiłaś – przyłączyła się Ines.
- Harry i Lou nic nie mówili?
- Miałem wrażenie jakbyś znowu przyłożyła Tomlinsonowi, ale wyglądał na zbyt zadowolonego – stwierdził Payne.
- Właściwie nie wiem, co się stało. Kompletnie nic nie pamiętam. A rano jak się obudziłam, leżałam nago w łóżku Harry’ego. On z jednej strony, Lou z drugiej. Obaj w bokserkach – streściłam im sytuację.
Oboje otworzyli szeroko usta ze zdziwienia.
- Nie ma pewności czy coś zaszło. Nie martw się – pierwszy odezwał się Liam, kładąc swoją dłoń na mojej.
- Dokładnie – Ness uśmiechnęła się pocieszająco.
- Dzięki – czajnik dał o sobie znać, więc wyłączyłam płomień i zalałam proszek, znajdujący się kubku.
Podałam go chłopakowi i zapadła niezręczna cisza. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Czułam się jak kretynka. Usiedliśmy w salonie, spuściłam wzrok na swoje stopy. Było mi zwyczajnie wstyd. Wtedy poczułam silne, męskie ramię Payne’a obejmujące moje ciało. Skierowałam spojrzenie na jego twarz.
- Przestań się zadręczać – dotknął palcem wskazującym czubka mojego nosa.
- Pewnie masz rację, ale chyba muszę wyjaśnić parę spraw z Louisem. Pójdę się przebrać, zabierzesz mnie później ze sobą?- Podjęłam bardzo trudną decyzję.
- Tak, jasne – pokiwał głową.
- Jesteś wspaniały – cmoknęłam go szybko w policzek i pobiegłam do swojego pokoju.
- Jak Ty z nią wytrzymujesz? Zmienia pomysły z minuty na minutę – zaśmiał się w stronę Ines.

- Przywykłam – wzruszyła ramionami i włączyła telewizor.

_________________________________________________________________
Witajcie moje drogie! Nie zabijcie mnie za ten odcinek, błagam Was :) !
Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Naprawdę były wspaniałe. Jest ich mało, co nie ukrywam sprawia mi przykrość, ale te, które są jakością wręcz powalają :)
Co sądzicie o tym odcinku? Tylko szczerze :)
P.S. A jak nowy szablon? :)
Dziś wieczorem nowość pojawi się również na www.spojrz-w-moje-oczy.blogspot.com
Całuję gorąco :*