wtorek, 21 stycznia 2014

Dziewięć


Edit: Wstawiłam szablon zrobiony przez @_houis. Bardzo dziękuję <3 Polecam jej szabloniarnię, do której link znajdziecie w zakładce 'O blogu'.


Obudziłam się późnym popołudniem. Sprawdziłam godzinę na wyświetlaczu iPhone’a. Szesnasta trzydzieści pięć. Przetarłam twarz rękoma i sięgnęłam po szklankę z wodą. Łapczywie wypiłam całą jej zawartość. Z torebki wyjęłam lusterko, które zawsze mam przy sobie i przejrzałam się w nim. Wyglądałam na bardzo zmęczoną. Byłam blada a pod oczami miałam cienie. Uniosłam szpitalną kołdrę i swoją bluzkę. Mój brzuch lekko się już zaokrąglił, ale to chyba był bardziej wytwór mojej wyobraźni. Pogładziłam się po nim.
- Niestety, nie będzie mi dane Cię wychowywać..- szepnęłam.
- Cześć Abby – do sali ‘ weszły ‘ najpierw kwiaty, a potem Lou.
Zaśmiałam się tylko na widok ogromnego bukietu błękitnych róż, które wręcz uwielbiam. Chłopak wstawił je do wazonu, który stał na parapecie, podarował mi jeszcze tabliczkę białej czekolady i pocałował słodko w usta.
- Jesteś kochany, dziękuję – nic więcej nie przyszło mi do głowy.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. Będę mogła dzisiaj pojechać do domu?
- Chyba tak. Lekarz mówił, że niebawem się zjawi. A jak moja księżniczka?- Zwrócił się bardziej do brzucha niż do mnie.
- Skąd pomysł, że to dziewczynka?
- A nie wiem, tak jakoś – wzruszył ramionami.
- Słuchaj Lou, jeśli chodzi o Twoje wyznanie, nie mogę na razie powiedzieć nic konkretnego. Daj mi trochę czasu, pozbieram myśli i dowiem się, co czuję. Rozumiesz?- Patrzyłam na niego.
- Rozumiem, poczekam – pokiwał głową.
- A co do dziecka to… Nie chcę i nie mogę go wychowywać. Chciałabym je oddać…- trudno mi było rujnować jego wyimaginowaną przyszłość.
- Jak to nie chcesz? Jak oddać? Oszalałaś?- Zerwał się na równe nogi.
- Lou, tak będzie dla niego lepiej. Nie chcę żeby było wychowywane w wiecznym błysku fleszy. Poza tym ja chyba nie byłabym dobrą matką…
- Nie mów tak. Nie oddamy naszego dziecka. A Ty będziesz świetną matką. Poradzimy sobie, wspólnie – zapewniał.
- Ale..
- Żadnego ‘ale’. Jutro odbędzie się konferencja prasowa, na której wszystko wyjaśnimy. A potem wyjedziemy gdzieś na jakiś czas, chciałabyś?
- Pewnie, że bym chciała. Może poleciałbyś ze mną do Buenos Aires?- Zaproponowałam, czując, że to dobry pomysł.
- Gdzie tylko chcesz – pocałował moją dłoń.


Następnego dnia w lepszym nastroju, pojawiłam się na konferencji. Razem z chłopakami siedzieliśmy przy długim stole w jednym rzędzie, a naprzeciw nas znajdowali się siedzący dziennikarze. Robili zdjęcia i nie mogli się doczekać momentu, w którym będą mogli wszystko usłyszeć i nagrać. Lynnette, Adam i John byli z nami. Koordynowali całe spotkanie.
- Prosimy o pytania – zakomunikowała Lynn.
I się zaczęło.
- W jakim celu zwołaliście tę konferencję?
- Chcieliśmy poinformować media i fanów, że jestem w ciąży – wyjaśniłam z lekkim uśmiechem.- I uprzedzając Wasze kolejne pytania, ojcem jest Louis Tomlinson – poczułam się nagle najbardziej znienawidzoną osobą na świecie.
- Jak to? A co z Harry’m?
- Zdradziłaś go?
- Sypiałaś z nimi na przemian?
- Spokojnie. Nie życzymy sobie obrażania Mii- uspokoił ich Lou.
- Mój związek z Mią od jakiegoś czasu przechodził poważny kryzys. Nie chcieliśmy tego rozgłaszać żeby nie zasmucać fanów. Wiedziałem, że Mia i mój przyjaciel się kochają. Nie chowam do nich urazy. Wręcz przeciwnie, życzę im i ich dziecku jak najlepiej. Nadal jesteśmy przyjaciółmi – mówił Harry, łapiąc mnie za rękę i obejmując Louisa.
- Chcecie nam wmówić, że po tym jak Mia puściła się z Twoim najlepszym przyjacielem, Ty nie masz im tego za złe? Żarty sobie stroisz?- Odezwał się jeden z bardziej krwiożerczych dziennikarzy.
- Proszę jej nie obrażać. Mia jest wspaniałą osobą, zawsze w pewien sposób będziemy się kochać, ale na zawsze zostaniemy przyjaciółmi. Lou jest świetnym kumplem i nie mam powodu żeby ich oczerniać- był niezwykle opanowany.
- Mia, jak się czujesz?- Spytała kobieta z ‘The Sun’.
- Coraz lepiej, dziękuję- uśmiechnęłam się.
- Lou, cieszysz się z przyszłego ojcostwa? Jakie macie plany?
- Oczywiście, że się cieszę. W najbliższym czasie mamy z Mią zaplanowany wyjazd, by nabrała sił. Potem wracamy i wypełniamy dalej swoje obowiązki. One Direction będzie kontynuowało trasę promocyjną po Anglii, Mia będzie kończyła nagrywanie swojej kolejnej płyty – wyjaśnił.
- Będę też koncertować – dodałam.
- W Twoim stanie?
- Tak. Ciąża to nie choroba, będę na siebie uważać, ale póki zdrowie mi na to pozwoli, nie zejdę ze sceny. Nie zawiodę fanów.



Dwa dni później Ines pomagała mi się pakować. Nie rozpaczała specjalnie nad tym, że wyjeżdżam. Zwłaszcza po tym jak Harry obiecał, że się nią zajmie. Podejrzane to. Przed wyjazdem muszę pogrozić mu kastracją lub czymś w tym stylu. Byłam zmęczona. Ciągle, nieustannie i wkurzająco zmęczona. Nogi mi puchły, brzuch rósł. Jedyne, co zniknęło to mdłości. No i cały czas chodziłam głodna. Podjadałam owoce, jogurty i czasem ciastka.
- Nessie, nie daj się chłopakom uwieść, ok.?- Zagadnęłam ją.
- Ja? Nigdy. Przecież wiesz, jaka jestem nieśmiała…- zapierała się.
- Ale oni są bardzo czarujący, więc uważaj. A no i powodzenia na Twojej pierwszej sesji. Jak tylko będziesz miała zdjęcia, wysyłaj od razu. Nie mogę się doczekać aż zobaczę Cię na wybiegu.
- Ja też – miała iskierki w oczach.
Łowca talentów z VS zaprosił Ines na pierwszą poważną sesję do ich katalogu. Jeśli się sprawdzi, zostanie na stałe z kontraktem wartym sporą sumkę. Angielska filia była nią zachwycona.
- I niech Cię pilnują. Niczym się nie przejmuj. Będę za dwa tygodnie – wiedziałam po jej minie, że będzie tęsknić.
- Tak wiem. Szybko zleci. Tylko uważajcie tam na siebie – pogłaskała mnie po brzuchu.
- Myślisz, że mogę lecieć w tym stroju <klik>?
- No jasne. Czemu nie?
- Już nie mam ciuchów, które mogłyby zasłonić to…- wskazałam na swój brzuch.
- Daj spokój. Nie przejmuj się. Dziecko jest najważniejsze – pocałowała mnie w policzek i przytuliła.
- Już jesteśmy!- Usłyszałyśmy głosy Louisa i Harry’ego, obaj ucałowali nas w policzki.
- Możesz zabrać moją walizkę, ja muszę jeszcze zamienić dwa słowa z naszym Don Juanem – chwyciłam loczka za rękę i pociągnęłam go do kuchni.
- O co chodzi?- Przyglądał mi się, kiedy sięgnęłam po banana i zaczęłam go jeść.
- Wiesz, że Ines jest dla mnie jak siostra, prawda?
- No wiem i co w związku z tym?- Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- To, że jestem w stanie nawet zabić, jeśli ją skrzywdzisz – mówiłam całkiem poważnie.- Zauważyłam, że Ci się spodobała. Ty jej też.
- No właśnie, więc, w czym problem?- Był taki głupi naprawdę czy tylko udawał?
- Ona jest bardzo delikatna, wrażliwa i ma swoje zasady. A Ty jesteś nałogowym podrywaczem. Masz ją szanować, jasne? Nie chcę żeby przez Ciebie płakała – martwiłam się tym bardzo.
- Gail, naprawdę masz mnie za takiego typa?- Trochę się oburzył.
- Ja po prostu o nią dbam. Obiecaj, że nie będzie cierpieć. Inaczej czeka Cię kastracja – pogroziłam mu palcem, zbliżając się do niego.
- Ok. Jestem w stanie to obiecać – uśmiechnął się.
Wyrzuciłam skórkę od owocu i nadal podejrzliwie patrzyłam mu w oczy.
- No przestań już – lekko cmoknął mnie w usta.
- Styles…- ciężko westchnęłam.
- Oj daj spokój. To było takie niewinne – parsknął śmiechem.
- Żeby mi to było ostatni raz.
- Przecież nie jesteś jeszcze dziewczyną Lou, a Ines moją także to nie było nic złego – przytulił mnie.
- W sumie racja. Mam nadzieję, że w Argentynie wszystko się jakoś poukłada – poczułam jego rękę po swoją koszulką i już chciałam coś mu powiedzieć, gdy spostrzegłam, że zatrzymał się tuż nad pępkiem.
- Ciekawe, kiedy zacznie kopać, chciałbym to poczuć.
- Ja chyba mniej. To musi boleć – skrzywiłam się na samą myśl.- Dobra, musimy już uciekać. Także Nessie zostaje pod Twoją opieką. Bawcie się dobrze – musnęłam wargami jego policzek i poszłam pożegnać się z przyjaciółką.


Z Londynu wylecieliśmy o siedemnastej pięć. O dwudziestej piętnaście wylądowaliśmy na lotnisku JFK w Nowym Jorku, gdzie mieliśmy przesiadkę na bezpośredni samolot do stolicy Argentyny. Męcząca podróż zakończyła się dopiero następnego dnia przed południem. Pojechaliśmy do hotelu i oboje od razu położyliśmy się spać. Wstaliśmy wieczorem, zeszliśmy do hotelowej restauracji na kolację i postanowiliśmy wybrać się na spacer po plaży. Tutaj nie byłam aż tak znana, a nawet, jeśli byłam to ludzie nie byli tak nachalni. Miałam więcej spokoju. Podczas całej podróży zastanawiałam się, co mam powiedzieć, Tomlinsonowi. Odkąd się znamy byliśmy świetnymi przyjaciółmi, wygłupialiśmy się razem. Traktowałam go bardziej jak brata niż jak potencjalnego partnera, ale widziałam jak bardzo się starał. Dbał o mnie i nie naciskał. Czułam, że bardzo zależy mu zarówno na mnie jak i na dziecku.

Tylko, co mogłam mu powiedzieć, jeśli sama nie byłam pewna swoich uczuć?

________________________________________________________________
Witam ponownie. I jak Wam się podoba rozwój wydarzeń?
Mam nadzieję, że nie oskalpujecie mnie za to co się będzie działo.
Przecież ja Was tak mocno kocham :)
Komentujcie, bo każda Wasza opinia to mobilizacja dla mnie :)
Całuję <3

8 komentarzy:

  1. Przeczytałam w przerwie, ale skomentuję jutro, albo wieczorkiem.:));*

    OdpowiedzUsuń
  2. To zależy jaki będzie ten bieg wydarzeń...
    Co do rozdziału to wyraźnie widać, że Abby ogromnie się waha. I to w dodatku względem wszystkiego. Nie wie dokładnie, co czuje do Louisa, czy w ogóle coś czuje. Na razie jak sama powiedziała, traktuje go jak najlepszego przyjaciela czy brata. Ale przecież.. będą mieli dziecko, a taka relacja w rodzinie.. hmm.. nietypowa. Także mam nadzieję, że podczas tego wyjazdu zrodzi się między nimi jeszcze głębsze uczucie! Bo widać bardzo, że Tomlinsonowi zależy. No i wciąż Mia waha się czy wychowywać swoje dziecko. Ma to zrobić, bo inaczej ukręcę jej łeb. Muszę jeszcze wspomnieć, że dziennikarze niektórzy są naprawdę, naprawdę bezczelni. Nie poczekają na wszystkie wyjaśnienia i już obrażają i zwalają winę na wszystkich. No ale co poradzić. Czekam na rozdział kolejny, kochana, dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że tutaj, ale nie widzę nigdzie zakładki ze spamem. ;)

    Ulice Los Angeles buchają od mocy silników i drżą od pędu rozgrywanych wyścigów. Jazda do granic możliwości samochodami, które wykraczają poza przeciętność. Piękne dziewczyny, przystojni mężczyźni i styl życia, za który można oddać wszystko...

    Skazana za wyścigi uliczne Katrina Toretto usiłuje ułożyć sobie życie po drugiej stronie oceanu, ale i tam niepohamowana pasja ścigania się sprawi, iż wejdzie w konflikt z innymi, którzy tak jak ona kochają wyścigi. Katrina musi się mieć na baczności, bo niektórzy członkowie gangu mają już na nią oko. Zbliża się moment, w którym będzie musiała podjąć ważną decyzję - komu pozostanie lojalna.

    Jedynymi ludźmi, którzy mogą jej pomóc to byli przyjaciele - kiedyś byli dla niej jak rodzina oraz dobry przyjaciel z więzienia, Han Yang. Wszyscy starają się wesprzeć Katrinę, gdy odkrywają, że to ich wspólny nieprzyjaciel.
    Ich walka zejdzie jednak na dalszy plan, gdy zostaną zmuszeni do wspólnego stawienia czoła nowemu wrogowi. Szybko też odkryją prawdę, że zemsta będzie możliwa tylko wtedy, gdy zasiądą za kółkiem i wcisną gaz do dechy!

    Zapraszam na http://road-leads-to-you.blogspot.com/!
    Mam nadzieję, że wpadniesz i wyrazisz swoją opinię. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu jestem! Cóż, moje pojawienie się tutaj i przeczytanie tych wszystkich zaległych rozdziałów, co prawda zajęło mi dość trochę czasu, no ale musisz mi to wybaczyć. Ostatnio przechodzę naprawdę intensywny okres w swoim życiu i ciężko jest mi znaleźć chociażby chwilę wolnego.. Poza tym zaległości zrobiły się takie duże, że cholernie ciężko było mi się za nie zabrać. :o Ostatni rozdział jaki czytałam, to chyba pierwszy, czy na pewno jeden z pierwszych. XD Tak, czy inaczej obiecuję, że nigdy więcej do czegoś takiego nie dopuszczę i postaram się wszystko czytać na bieżąco, no chyba, że będziesz dodawać rozdziały jak szalona, wtedy może być problem. XD
    W każdym razie przechodząc do sedna tego co w tym komentarzu miało się zamieścić, to szczerze Ci powiem, że kompletnie czegoś innego spodziewałam się, kiedy zaczęłam czytać to opowiadanie. Nie wiem sama do końca czego oczekiwałam, ale poprowadziłaś fabułę zupełnie inaczej niż myślałam. Broń Boże nie myśl, że to źle! Ależ wręcz przeciwnie. :o Zaskoczyłaś mnie wydarzeniami, a to naprawdę spory plus, kiedy opowiadanie nie jest przewidywalne.
    Trudno mi skomentować teraz wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w opowiadaniu, ale powiem tylko, że mam mieszane uczucia co do głównej bohaterki. Z jednej strony bardzo ją polubiłam, nawet głupia sytuacja z tego odcinka, kiedy wygraża Stylesowi martwiąc się o swoją przyjaciółkę.. To naprawdę kochane <3 Ale drażni mnie strasznie fakt, że jest taka niezdecydowana.. Chociaż umówmy się, że takie już po prostu są kobiety. :o W każdym razie ciekawi mnie co dziewczyna zadecyduje. Nie chciałabym, żeby oddawała dziecko, rozumiem, że taka odpowiedzialność, może przerosnąć niektóre osoby, ale jako że ona ma przy sobie Louisa uważam, że powinna stawić temu czoła. No ale cóż.. Dowiem się, jak to wszystko się rozwiąże podczas czytania kolejnych rozdziałów, które obiecuję czytać regularnie, mwaha XD
    Tymczasem będę kończyć, już trzecia, oczy same mi się zamykają. Pozdrawiam i całuję! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Zapomniałam napisać, że masz bardzo ładny szablon! :D Kolory może nie moje, ale bardzo mi się podoba :)

      Usuń
  5. Przepraszam, że komentuje dopiero teraz. Serial mnie pochłonął i nie myślałam o blogowaniu, a nawet chłopakach przez te kilka dni... Ech, a więc mogę zacząć. Ogółem pomysł z ciążą mnie zniesmaczył. Nie znoszę takich wątków w opowiadaniach, bo one bardzo ograniczają bohaterów, ale dają też w pewnym sensie nowe możliwości, więc postanowiłam dać Twojemu "natchnieniu" szansę :) Muszę powiedzieć, że nie żałuję. Podoba mi się to, jak Louis i Harry do tego podchodzą. Świetna była scena konferencji prasowej, ponieważ Styles pięknie oświadczył, że nie ma za złe Mii. Abby jest barwną postacią i myślę, że z Louisem będzie jej dobrze. Od początku trzymam za nich kciuki, mimo to, nie dziwię się jej wahaniom. Mam nadzieję, że postąpi mądrze, ale teraz najważniejsze jest dziecko. Ach, no i Nessie musi być z Niallem! No musi. Po prostu uch! Uwielbiam ich sceny! ;D Nie wiem co mogę jeszcze napisać, przeważnie zostawiam długie, motywujące komentarze i tak obiecuję robić od następnego rozdziału. Aj promes. Teraz pozdrawiam i wyczekuje kolejnej części.
    xx
    Niewierna

    OdpowiedzUsuń
  6. No cóż, nieźle się porobiło, ale tak przecież bywa w życiu, prawda? Jedno szczególnie mnie cieszy: że Abigail i Harry nie ukrywali prawdy przed mediami, tylko od razu wszystko starannie wyłożyli, bez ogródek, szczerze. Wiadomo, że szum w prasie, telewizji i tak dalej będzie trwał jeszcze bardzo długo, ale z czasem wszyscy pogodzą się z nowym stanem rzeczy. Pomimo tego wszystkiego Gail i Hazz pozostali nadal przyjaciółmi; to naprawdę piękne, bo w obliczu tych wszystkich komplikacji bałam się, jak to będzie z relacjami między nimi. W obecnej chwili mam nadzieję, że Harry dostatecznie dobrze zaopiekuje się Ines, której z całego serca życzę sukcesu w Victoria's Secret ;3 To kochana dziewczyna, zasługuje na szczęście i mam nadzieję, że Styles jej na to pozwoli. Jeśli zaś chodzi o Abby i Louisa... Dobrze, że Tommo wziął odpowiedzialność za dziecko. Wcześniej zachowywał się jak gówniarz, ale szybko zmądrzał i zdecydowanie dojrzał. Jeszcze nie wiadomo, jak się rozwiną sprawy między nim a Abigail, jednak mam nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy, a dziecko ostatecznie ich połączy. Widać, że jest między nimi chemia ;3
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń