czwartek, 20 lutego 2014

Trzynaście



Od Autorki: Na początku zastrzegam, że układ taneczny bohaterki był nieco mniej wymagający niż na filmiku i nie był on przyczyną tego, co miało miejsce później, ale oprawa była identyczna.


W końcu nadszedł dzień upragnionego występu w X Factorze. Na planie było ogromne zamieszanie. Przygotowania trwały. Ines z chłopakami mieli przyjechać na sam występ. Od rana czułam się jakoś nieswojo. Niepokoiłam się, ale nie mogłam zawalić tak ważnej sprawy. Po kilku próbach, trochę się rozluźniłam. Przebrałam się, zostałam umalowana i uczesana. Usłyszałam swoje imię wypowiadane przez prowadzącego. Pewnym krokiem weszłam na scenę, odczekałam pierwszy takt piosenki zaczęłam śpiewać, poruszając się swobodnie. Lekarz zgodził się na choreografię, którą miałam wykonać. Razem z tancerzami zaczęliśmy tańczyć <klik>.
Na koniec, gdy prowadzący do mnie podszedł by zamienić kilka słów, adrenalina wyraźnie zmniejszyła swój poziom w moim ciele. Świat mi zawirował, powoli udałam się za kulisy i zemdlałam schodząc ze schodów. Wpadłam wprost w ramiona Zayna, który stał najbliżej. Jedyne, co pamiętam tuż przed utratą świadomości, to ostry ból w dolnych okolicach brzucha i krew na podłodze pode mną.



- Panie doktorze, co z nią będzie?- Dopytywał się Harry.
- Musi zostać w szpitalu kilka dni. Przeszła zabieg ginekologiczny, więc nie mogę jej od razu wypuścić. Bardzo mi przykro, że nie udało nam się podtrzymać ciąży.
- Możemy zostać z nią w sali? Usiądziemy cichutko i poczekamy aż się obudzi…- prosił Niall.
- Jesteśmy jej przyjaciółmi. Proszę nam zaufać – dodała zapłakana Ines.
- Dobrze, ale po przebudzeniu nie wolno jej męczyć – odpowiedział i wrócił do innych pacjentów.
- Nie wiem jak Louis mógł się tak zachować. Nie poznaję go… - dziwił się Liam.
- Też to mocno przeżywa. Bardzo chciał tego dziecka.
- Lekarz powiedział, że to była dziewczynka… Abby by się ucieszyła – Ness chowała twarz w ramionach Nialla.
- Nie martw się. Pomożemy jej. Od tego jesteśmy – powiedział Hazza i wszyscy razem wykonali ‘grupowy uścisk’.
Weszli do sali, w której leżałam. Łóżko było, jak na szpital dla gwiazd przystało, szerokie. Ines z tego skorzystała i ułożyła się po mojej lewej stronie, Styles po prawej, a chłopcy usiedli na sofie w kącie. Spałam jeszcze dobrych kilka godzin. Gdy się obudziłam, przed oczami miałam mroczki. Nie mogłam się ruszyć. Bolało mnie całe ciało, a okolice kręgosłupa i brzucha były jak sparaliżowane. Przestraszyłam się. Spierzchniętymi ustami wypowiedziałam imię swojej przyjaciółki.
- Abby, jestem tu. Nie ruszaj się… - poczułam jak się ruszyła i szturchnęła śpiącego z drugiej strony Harry’ego.
- Co jest?- Spytał nieprzytomnie, po czym spojrzał na mnie.- Abbs, nareszcie…- przytulił swoją twarz do mojego policzka.
- Co się stało? Wszystko mnie boli… A środkowej części ciała w ogóle nie czuję…- wyjęczałam.
- Kochanie… Dostałaś znieczulenie, bo miałaś zabieg – wyjaśniła Ness.
- Zemdlałaś zaraz po występie… - dodał Hazza.
- A co z dzieckiem?- Dotarły do mnie różne fakty.
- Lekarz musiał wybierać. Albo ty albo dziecko. Odkleiło się łożysko. Mogłaś się wykrwawić…- tłumaczyła mi przyjaciółka łamiącym się głosem.
W trakcie jej przemowy koło łóżka pojawili się również Liam, Niall i Zayn.
- Chcesz powiedzieć, że…- potok łez napłynął mi do oczu.
- Lekarz uratował ciebie, bo dziecko było zbyt małe. Nie przeżyłoby tak czy inaczej…- Styles patrzył na mnie z bólem w oczach.
- Dobrze, że ty żyjesz Abby – odezwał się Liam.
- Wmawiacie mi, że mam się cieszyć z śmierci własnego dziecka?!- Krzyknęłam rozpaczliwie.
- Nie. Oczywiście, że nie. Nie denerwuj się… Musisz teraz dużo odpoczywać żeby dojść do siebie – Zayn próbował mnie uspokoić.
- Gdzie jest Lou?- Zorientowałam się, że tylko jego tu brakuje.
Wszyscy nagle ucichli. Patrzyli po sobie jakby zwalali na siebie brzemię odpowiedzenia na moje pytanie.
- Nie wiemy gdzie on jest – usłyszałam głos Harry’ego.
- Krzyczał coś w emocjach. Był wściekły, gdy dowiedział się, że straciłaś dziecko. I wyszedł – mówił Liam.
- Co takiego krzyczał?- Spytałam ostrożnie.
- Że to wszystko twoja wina – wyznała szczerze Ines, a świat momentalnie rozpadł mi się na miliony kawałków.



Po tygodniu pobytu w szpitalu wróciłam do domu w ‘eskorcie’ fotografów i dziennikarzy. Ines przywiozła mi jakieś luźne rzeczy, kapelusz i ciemne okulary <klik>. Nie chciałam odpowiadać na żadne pytanie ani tym bardziej pokazywać opuchniętych od płaczu oczu. W ogóle niewiele się odzywałam. Najszybciej jak się dało wsiadłyśmy do czarnego auta Adama, który zawiózł nas do mojego apartamentu. Na miejscu bez słowa poszłam do swojego pokoju. Radosne promienie słońca niesamowicie mnie wkurzały, więc szybko zasłoniłam okna zasłonami. W pomieszczeniu nareszcie zapanowała ciemność. W łazience wzięłam prysznic, przebrałam się w swój ulubiony dres i położyłam się do łóżka. Takie okoliczności pasowały mi najbardziej. Nic nie mówić, schować się przed światem w ciemnym pokoju, nie zważać na strój, leżeć i płakać.
- Strasznie mi przykro z jej powodu, mam nadzieję, że się z tego podniesie – Adam rozmawiał na dole z Ines.
- Też mam taką nadzieję. Odwołałam wszystkie służbowe wyjazdy by być przy niej. Jest dla mnie najważniejsza – brunetka zrobiła sobie mocnego drinka.
- Na konferencji powiem dziennikarzom, że na chwilę obecną jej działalność muzyczna zostaje zawieszona. Nie mam innego wyjścia. W takim stanie nie da rady się pokazać. Czemu Louisa przy niej nie ma?- Spytał z nieukrywanym zaskoczeniem.
- To skomplikowane. Abby na początku była tak przerażona ciążą, że chciała oddać dziecko po porodzie. Lou się z tym nie zgodził i przekonał ją, że sobie poradzą. W ostatnim czasie wręcz błagał ją o to by na siebie uważała. Gdy to wszystko się stało, stwierdził, że to jej wina. Że nie dbała o siebie wystarczająco, bo nie chciała tego dziecka.
- Oskarżył ją, że celowo do tego doprowadziła?!- Prawie krzyknął.
- Ciszej, bo usłyszy…- ochrzaniła go od razu.- Był zdenerwowany, może jak mu przejdzie to wróci. Liam mówił, że pojechał do rodziny.
- Znając Mię, nie przejdzie jej tak łatwo. Nie wybaczy mu tego – stwierdził to, co Ines wiedziała w głębi serca.- Dobra, muszę lecieć, ale gdyby coś się działo to dzwoń – zaoferował swoją pomoc i opuścił apartament.
Nessie zajrzała do mojego pokoju. Chciała rozmawiać. Odprawiłam ją z kwitkiem. Ostatnią rzeczą, której teraz chciałam to słuchać jak się nade mną użala.



Przez kolejne dwa miesiące, rzadko wychodziłam z domu. Nie pracowałam. Media nie dawały za wygraną i co rusz wymyślały inne historie dotyczącej mojej nieobecności w życiu publicznym. Louis wrócił. Jednak nie do mnie, tylko do zespołu. Azylem był mój pokój. To tam spędzałam większość doby. Ines mówiła, że zaczynam wyglądać jak duch. Mało jadłam, mało piłam, dużo spałam. Wszelkie światło działało na mnie od jakiegoś czasu, jak na wampira. Mimo ogromnej sympatii do pozostałych chłopaków z 1D, nie dopuszczałam ich do siebie. Było to dla mnie zbyt bolesne. Lynn i Adam odwiedzali mnie czasem. Tak naprawdę nie wiedziałam czy interesują mną czy tym, kiedy wrócę na scenę. Fizycznie czułam się znakomicie. Ale psychikę miałam kompletnie rozwaloną na drobniutkie kawałki. Nie mogłam się pozbierać, chociaż nie przyznawałam się do tego. Traktowałam to jak porażkę. W jednej chwili straciłam wszystko, na czym mi zależało: dziecko, które zdążyłam pokochać i Louisa, którego zdążyłam znienawidzić. Jak mógł tak po prostu zwalić winę na mnie? Nie zapytać nawet jak się czuję? Przecież podobno mnie kochał. Gazety donosiły o jego rzekomym powrocie do Eleanor. Bardzo się na nim zawiodłam.
Nie miał na tyle odwagi żeby spojrzeć mi w oczy i powiedzieć szczerze jak jest.


Leżałam sobie jak zwykle w swoim pokoju pełnym mroku, usiłowałam wcisnąć w siebie kolejną porcję owoców, które przyniosła Ness. Dbała o mnie, ale posiłkami nie uleczy mojej duszy, psychiki i zranionej dumy. Doszły mnie z dołu jakieś głosy. Nie przejęłam się tym zbytnio, chłopcy czasem do niej wpadali. Jednak tego, co stało się parę minut później, nie wybaczę im, póki żyję. Z korytarza na piętrze słychać było podniesione głosy, jakąś szarpaninę. W ułamku sekundy cała banda władowała mi się do pokoju.

- Mówiłam, że nie chcę nikogo widzieć…- warknęłam powoli się odwracając.
________________________________________________________________
Witam :)
Wyszło krócej niż się spodziewałam, wybaczcie, ale przyszedł czas na niezbyt przyjemne odcinki. Chciałabym jednak mimo wszystko, przeczytać, że podoba Wam się ta moja pisanina.
Nie zabijajcie mnie, błagam!
Dziękuję za Wasze opinie! <3
Wciąż możecie zadawać pytania moim bohaterom w odpowiedniej zakładce :)
Całuję :*

10 komentarzy:

  1. Dobra, przeczytałam, ale dalej jestem mega, mega wkurzona! Wrr. Na samym początku powiem, że podzielam zdanie Louisa - również uważam, że strata dziecka to wina Abby. Ale od początku!
    Czułam od samego początku, że z występem w X-factorze będą wiązały się niemiłe konsekwencje i niestety się nie pomyliłam. Ja rozumiem, że Mia nie chciała zaniedbywać swojej kariery i tak dalej, ale chyba dziecko powinno być dla niej najważniejsze, prawda? Wiadomo, że w takim stanie nie mogła się przemęczać, a jednak zdecydowała się wykonać ten układ, który doprowadził do śmierci maleństwa. I tak, to jej wina, Louis bardzo dobrze powiedział! Mogła postąpić inaczej? Oczywiście, że tak.
    A Louis też mnie wkurzył, jak już tutaj mówimy o zdenerwowaniu. Rozumiem, że był wściekły na Abby i jednocześnie załamany z powodu straty dziecka, każdy czułby się w taki sam sposób na jego miejscu. Ale przecież mógł chociaż porozmawiać z Mią, nie wiem, jakoś się do tego odnieść, a on to wszystko olał. Facet. I jeszcze powrót do Eleanor? No super, Lou.
    W ogóle kiedy już Abby postanowiła nie oddawać dziecka, byłam pewna, że go urodzi i jakoś sobie poradzą razem z Tomlinsonem. W ogóle nie przewidziałam, że może go stracić :o Także plus dla Ciebie za to, że mnie zaskoczyłaś! Ale tak czy owak, jestem WŚCIEKŁA. Bardziej na Abby. I nie wiem, kiedy mi przejdzie.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny kochana! Całuję. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Cały dzień (od chwili przeczytania informacji o rozdziale) nie mogłam się doczekać aż dostanę się do komputera i nie przeczytam rozdziału. Liczyłam na coś radosnego, może jakieś zakupy dla maluszka, a tu coś takiego. No przecież TRAGEDIA! Chodzi oczywiście o utratę dziecka. Nie wyobrażam sobie jak Mia musiała się czuć :( No i Louis, wkurzył mnie na maksa z tym, że to wina dziewczyny że straciła dziecko. Ugh! No i jeszcze rzekomy powrót do Eli? LOUIS!! JEŚLI TO CZYTASZ TO WIEDZ, ŻE NIE BĘDZIESZ MIAŁ ŁATWEGO ŻYCIA! Tak, grożę ci xD
    Mam nadzieję, że Mia wróci do siebie i będzie jak dawnej, a jeśli chodzi o dziecko... Jest jeszcze młoda, cholera, będzie jeszcze miała dzieci ;)
    Czekam na czternastkę ;)

    Buziaaczky xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie. Mogę. Uwierzyć. W. To. Co. Się. Stało. W. Tym. Rozdziale. Jestem w absolutnym szoku. Zdążyłam się już przyzwyczaić, że Abby jest w ciąży, strasznie byłam ciekawa, żeby zobaczyć ją w roli matki. A tu coś takiego... W żadnym wypadku jej nie obwiniam, przecież robiła wszystko, żeby się nie przemęczać. Stało się to co się stało... Szkoda, że ta mała istotka nie przeżyła. Nie wyobrażam sobie, jak musiała się poczuć Abigail, kiedy obudziła się w szpitalu w otoczeniu przyjaciół, ale bez najważniejszej osoby u swoim boku. Już sama wiadomość o śmierci dziecka była dla niej ogromnym ciosem, a co dopiero, kiedy się okazało, że Louis totalnie się na nią wypiął. Nie potrafię zrozumieć jego postępowania. Oczywiście rozumiem, że utrata możliwości bycia ojcem bardzo go zabolała, ale żeby obwiniać o to Abby?! I zostawić ją samą sobie? Zachował się jak skończony dupek, a nawet to nie jest odpowiednim słowem, by oddać moje obecne uczucia względem niego. Dobrze, że chociaż inni byli przy Abigail. Ale w sumie co z tego? Troska tych wszystkich ludzi nie sprawi, że odzyska nienarodzone dziecko czy faceta, w którym się zakochała. Wydaje mi się, że to on w końcówce rozdziału przyszedł z nią porozmawiać, ale mam nadzieję, że Abby odprawi go z kwitkiem. Dla mnie to, co zrobił Lou, jest niewybaczalne.
    Rozdział pełen emocji, totalnie mnie powalił na łopatki. Jestem bardzo ciekawa, co planujesz dalej.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooj...
    Się podziało. Podziało się i to ostro.
    Nie wiem czy to wina tego, że nie było mnie tu ponad miesiąc i teraz nadrabiam zaległości w ekspresowym tempie, ale czy ta akcja pędzi szybciej niż te że we?

    ;p
    Dziecko, to niesamowity cud życia. Nie żebym na taki czekała dla siebie, bo prędzej lewą stopą się przeżegnam niż dam jakiemuś pacanowi z siebie zrobić przechowalnie dla spermy, ale i tak uważam, że dzieci są cudowne.
    Kiedy takie maleństwo rośnie w Tobie to się do niego przywiązujesz, wyobrażasz sobie kim będzie w przyszłości, jakiego koloru będą jego oczy. A gdy jeszcze obok ciebie jest kochająca osoba to zastanawiasz się jak wiele cech po tatusiu dziecko odziedziczy.
    Właśnie z powodu takich marzeń i planów utrata dziecka jest niezwykle bolesne. Bo traci się coś czego się nigdy nie miało, a jednak czuło że jest już Twoje.

    Akceptuję i rozumiem decyzje Sanchez o tym, że chciała pozostać aktywna zawodowo. Podobno szczęście matki to szczęście dziecka. Jednak w tym przypadku nie poszło ono w parze. Cóż, niezbadane są nasze losy nie wszystko można przewidzieć i nie wszystkiemu można zapobiec.

    A Louis? Postąpił ja gówniarz. Jak dorosły facet może pozwolić by jego własne oczekiwania przesłoniły mu oczy? Rozumiem, że dla niego to również była ogromna strata. Ale stary... nie po to masz co nieco w spodniach, by uciekać i się kryć. Trzeba sie zmierzyć z rzeczywistością. A skoro tak kochasz Mię to co ty do jasnej ciasnej wyobrażasz?

    Dobrze, że pozbyłaś się nawyku traktowania zwrotów grzecznościowych z dużej litery, bo przysięgam, że niemożliwie wybijało mnie to z rytmu.
    Co do tema opowiadania to od początku mówiłam, że jest ono szybkie, zbyt szybkie dla mnie, ale to Twoje opowiadanie, dlatego masz prawo prowadzić je jak chcesz.

    Mam nadzieję, ze między Abigail i Tomlinsonem się ułoży i że groźba ojca Mii nie była poważna!

    Lots of love!


    M.K

    last-direction.blogspot.com
    feedback-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. ŻE CO SIĘ, KURWA, DZIEJE?
    Nie ma mnie w blogosferze jakiś czas, a Ty robisz takie rzeczy bez mojej zgody? No ja się tak nie bawię. ;/
    Louis zachował się jak dupek. Co poronieniu jest winna Mia? Kurwa, uniosłam się, mimo że pewnie nie powinnam nawet tak przeklinać... No i wolę nie wiedzieć ile literówek zrobię pisząc tak szybko i będąc mega wkurzona.
    Do tego jestem mega ciekawa, kto pojawił się w mieszkaniu Mii, kurna, znów mam problem z odmianą imienia. xd Ale mam nadzieję,że mi wybacz.
    Przepraszam, że tak krótko, ale mam masę zaległości w sferze blogowej. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Współczuję głównej bohaterce takiego potoku zdarzeń. Wydaje mi się, że dla każdej kobiety/matki, utrata dziecka jest czymś bardzo ciężkim, nawet jeśli to dziecko, nie zdązyło jeszcze przyjść na świat.
    zaciekawiłam się strasznie Twoim opowiadaniem, muszę koniecznie nadrobić poprzednie i z przyjemnością dodaję do obserwowanych :)
    ---
    jeśli masz ochotę to zajrzyj do mnie (adres dokładnie taki sam jak mój nick) rozpoczełam pisanie mojego pierwszego opowiadania i liczę na szczere opinię. byłoby mi bardzo miło. :)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojejku, ale się porobiło! Biedna Mia, strasznie jej wspólczuję. Przecież to nie jej wina! Na pewno specjalnie nie doprowadziła by do tego, aby tak się stało. Nie wierzę, że Louis tak się zachował. To naprawdę podle. Coś czuję, że to on wpadł do niej z odwiedzinami. Ciekawe co ma do powiedzenia. I tak czuję, że to nic nie da. Żadne słowa nie naprawią tego, że zarzucił jej fakt, że to przez nią ich dziecko nie żyje. Czekam na nastepny i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. O cholera, muszę strasznie podziękować unfaithful za to, że podała mi linka do tego opowiadania. Kurczę no, jestem w szoku! Świetne opowiadanie! Od razu pokochałam główną bohaterkę - Mię. Jest wspaniała, a to co się wydarzyło po występie w X factorze - było tragiczne i od razu złapałam doła, kiedy o tym przeczytałam. Zachowanie Louisa rozczarowało mnie do granic możliwości. Jak on mógł zostawić ją w takim momencie i na dodatek oskarżyć o śmierć dziecka? Czy on ku*** oszalał?! Chyba dawno nie dostał w twarz! Mam nadzieję, że Mia się nim zajmie w odpowiedni sposób, bo to co zrobił jest niewybaczalne. Ja osobiście złamałabym mu nos, a potem pobiła łopatą i wrzuciła do rowu, aby zgnił niczym menel. Ups, chyba mnie poniosło, wybacz, ale naprawdę świetnie się czytało i wciągnęło mnie to opowiadanie do tego stopnia, że teraz wariuję i wściekam się na Louisa. Bardzo, ale to bardzo współczuję Mii, że musi przez to przechodzić. Nie dość, że straciła dziecko i została oskarżona przez ukochanego o śmierć dzidziusia, to jeszcze ten cały świat show biznesu. Ja tylko mam nadzieję, że Mia szybko się otrząśnie i powróci do zdrowia, bo jej psychika jest w fatalnym stanie, co naprawdę mnie dołuje. Jestem prawie pewna, że to Louis odwiedził Mię. W końcu słychać było jakieś wrzaski z dołu, wiec pewnie chłopacy na niego nawrzeszczeli, że potraktował Mię tak, a nie inaczej, a teraz miał czelność pojawić się w jej apartamencie.
    Czekam na następny rozdział. Błagam, pisz go szybciutko! Niech Ci weny nie zabraknie oraz czasu! :)
    Pozdraaawiam!
    @Wyebana
    xoxo - Plotkara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam, mówiłam?! To jedno z moich perełek, które kocham i wszystkim polecam xd Nie nic...

      Usuń
  9. Ech, wybacz, że nie komentowałam wcześniej, ale nie miałam do tego głowy. Dopadło mnie nieznośne grypsko i ómieram... ;-; Dziś także wypowiem się krótko i zwięźle... Popłakałam się... Tak, smarkam podwójnie i rozważam pozwanie Cię o to. Nie wierzę! Nie może być! Uch... Dodatkowo Louis mnie niemiłosiernie przepraszam za wyrażenie wkurwił. Szkoda, że tak się potoczyło, a nie inaczej, jednak wierzę w to, że masz świetny pomysł na ciąg dalszy, z resztą jak zwykle :) Na końcu chciałabym jeszcze raz przeprosić za nie komentowanie i obiecać poprawę oraz zaprosić na zupełnie nowe opowiadanie, ale o tym w spamie. Czekam na nowy i trzymam kciuki za Abby i za to, aby się nie poddawała!
    xx
    @YourLittleBo1

    OdpowiedzUsuń